niedziela, 25 września 2016

ROZDZIAŁ 21

Otworzyłam powoli zaspane oczy. Przez okno wpadały promienie porannego słońca. Powoli zaczęły do mnie dochodzić dźwięki dochodzące z budzika i momentalnie dostałam ogromnego bólu głowy. Szybkim ruchem wyjęłam poduszkę z pod głowy i zakryłam nią uszy.
-Błagam niech ktoś to wyłączy! – powiedziałam prawdopodobnie głośniej niż chciałam, lecz o dziwo podziałało. Denerwujący hałas ucichł. Odsunęłam poduszkę i podniosłam delikatnie głowę. Przy moim łóżku stała Mayi.
-Co jest? Czyżby bolała cię głowa? – zapytała sarkastycznie. Totalnie nie rozumiałam jej tonu.
-Chyba mnie jakaś migrena chwyciła.
-Migrena? Słońce, widać, że nie masz doświadczenia. W naszym świecie to się nazywa kac.
-Co? – podniosłam się gwałtownie, a moja głowa prawie wybuchła. Przez ten ból przypomniałam sobie też o czym mówi Mayi. – Co zrobiłam?
-Nie pamiętasz?
-Wiem, że w nocy się obudziłam, rozmawiałam z Danielem w kuchni, a później pojechaliśmy szukać… Joaquin! Co z nim?! – wystraszyłam się przypominając sobie o jego pobiciu.
-Nic mu nie jest. To tylko mocne stłuczenie. Opiekuni odebrali go ze szpitala.
-Dzięki Bogu! – odetchnęłam.
-Dzięki Bogu to ty jeszcze żyjesz po wczorajszym. Nie pamiętasz nic więcej? Nic a nic?
-Niezbyt. Wiem, że miałyśmy poczekać na Daniela w tym barze czy co to było. Dalej niekoniecznie.
-Ciesz się.
-Mayi… co ja zrobiłam?
-Dużo rzeczy. Od czego mam zacząć? Od tego, że upiłaś się gorzej niż ja kiedykolwiek, wyrywałaś jakiegoś Włocha, czy może od tego, że prawie dokonałaś aktu gwałtu na Diego?
-Nie mów tak! Nie zapominaj gdzie jesteś… i to nie jest zabawne. Szczególnie to ostatnie.
-Nie zmyślam. Mogłam cie nagrać. Swoją drogą nieźle się ruszasz. Nie wiedziałam, że umiesz dabować…
-Co robić? Po jakiemu ty do mnie mówisz?
-No dabować… You watch me whip, you watch me ney ney – zanuciła melodyjnie. W reakcji wzruszyłam tylko ramionami. Nie miałam pojęcia o czym mówiła. – Nieważne. Po prostu… znasz mnie. Ja też wiem jaka jesteś. Z tego bym nie żartowała… no chyba, że z tym, że wracając krzyczałaś  na wszystkie strony „River carajo!”, ale to tylko to.
-Wcale mi tego nie mówiłaś.
-W sumie… ale szkoda, byłoby śmiesznie.
-Boże…
-Tylko on ci dopomoże.
-A teraz postanowiłaś być poetką? Przynieś mi aspirynę… nie wiem… cokolwiek.
-Już od dawna leży na twojej szafce. W końcu od czegoś mnie masz, co nie? A wczorajszy wieczór trzeba powtórzyć bez dwóch zdań!

Diego POV

Nie spałem całą noc. Po tym jak wróciłem do domu i położyłem się w łóżku mimo, iż wiedziałem, że ta noc wcale nie będzie należeć do przespanych. Miałem wrażenie, że moja głowa zaraz wybuchnie od nadmiary myśli i wątpliwości. Nie byłem pewny czy pamiętam absolutnie wszystko, ale stanowczą większość. Analizowałem szczegółowo każdy moment przeżyty przed wypadkiem oraz po nim. Zdarzyło się wiele. Zdałem sobie sprawę jak bardzo wszystko było zakłamane. I to nie ta część kiedy nic nie pamiętałem, na odwrót. To wszystko przed wypadkiem, to było jedne wielkie kłamstwo. Ciągłe igranie z losem i brak odwagi, by wyłożyć kawę na ławę. Aż wstyd mi za wszystko co działo się podczas gdy nic nie pamiętałem. Dopiero wtedy stałem się sobą.

-Diego, naprawdę, przepraszam cie za nią. Mayi jest trochę szalona i często robi głupoty. Powinieneś teraz odpoczywać, a ta wariatka… nie mam słów.
-Nie przejmuj się, nudziłem się jak diabli. Z resztą nie mogłem spokojnie poleżeć, Maria cały czas terkotała mi za uszami. Z resztą, powiedziała, że mnie potrzebujesz. Nie mogłem cię od tak zostawić.
-Przecież mnie nie pamiętasz.
-No i? Mimo to czuję, że się znamy i to dobrze. Prawda czy fałsz?
-Prawda.

Uśmiechnąłem się, przypominając sobie tą rozmowę. Właściwie to nasza pierwsza rozmowa podczas amnezji. To było naprawdę dziwne, kiedy odebrałem telefon w dzień po wyjściu ze szpitala, a w słuchawce usłyszałem zakonnicę mówiącą, że inna zakonnica mnie potrzebuje. Mimo później godziny postanowiłem tam iść, a kiedy ją zobaczyłem, zrozumiałem, dlaczego to mnie wtedy potrzebowała. Przypomniałem sobie, że widziałem ją wcześniej w szpitalu ale wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego wydaje mi się tak bardzo znajoma.

-Od wypadku, odkąd nic nie pamiętam, jedyne co wydaje mi się w jakimś stopniu znajome to ty. I jestem pewien, że nie byliśmy jedynie przyjaciółmi, to z Marią też mi jakoś nie świta.
-Diego, co ty gadasz, jestem zakonnicą, wiesz o tym…
-Wiem, ale miała być szczerość, wiec mówię co myślę. Clari… kocham cię. Tego też jestem pewien.

Powiedziałem jej to. Naprawdę nie mogłem się otworzyć normalnie, tylko teoretycznie bez świadomości? Poważnie? Co ze mnie za facet w ogóle? Ale pomyśleć, że po tym już byłem pewien, ze zniszczyłem wszystko, a w praktyce jest wręcz na odwrót. Teraz musze zrobić wszystko by między nami było tak jak powinno. I to się uda.

-Maria… powiedziała, że jest moją dziewczyną. Ja wyjechałem niedawno do Buenos Aires, a ona została. To prawda?
-Lekarz powiedział, ze nie wolno ci nic mówić. Musisz sobie wszystko sam przypomnieć.
-Oj no błagam, skoro ona już zaczęła mówić, to chcę wiedzieć.
-Ale czym więcej będziesz wiedział, tym bardziej zagubiony będziesz się czuł. Dajmy sobie spokój.
-Chodzi o to, że widzę ją i… nic nie czuję, rozumiesz? A z tego co wiem to amnezja działa na mózg, nie na serce. Mylę się? I nie wiem, nie potrafię nawet w najmniejszym stopniu przypomnieć sobie tego co było między nami. Co więcej, wydaje mi się, że po prostu kocham kogoś innego.

Dzień po wyjściu ze szpitala. Dwa dni. Tyle mi wystarczyło bym zrozumiał, że ja kocham, a nie… no właśnie. Maria. Moja ex jak się okazuje dziewczyna. Wciąż nie mogę uwierzyć, że była w stanie wykorzystać to, że byłem kompletnie skonfundowany i nic nie pamiętałem.
Jak to się mówi „o wilku mowa”. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich moja była. Dopiero wróciła. Aż z ciekawości spojrzałem na zegarek. Wskazywał 6:30.
-Diegiiii…
-Daruj sobie. – przerwałem jej. Nie miałem najmniejszego zamiaru słuchać jej.
-O co chodzi Misiak? Poszedłeś sobie nic nie mówiąc. Przejęłam się.
-Właśnie widzę.
-No co? Jesteś zły, ze z tobą nie wróciłam? No weź… noc była jeszcze młoda. Słuchaj, Ciro i Keira są awesome. Totalnie. Balowaliśmy razem całą noc. Niby tacy trochę gówniarze, ale drink za drinkiem się lały. Masakra. – położyła torebkę na stoliku i zaczęła się rozbierać.
-Co ty robisz?
-Teoretycznie to zabieram się do spania. No chyba, że masz jakiś inny pomysł na spędzenie czasu zanim sama zasnę. – zaczęła się śmiać pod nosem. Była kompletnie pijana. Chyba nie miała nawet świadomości tego, że żyje.
-Nie. I jedno i drugie. Tutaj spać nie będziesz. To moje łóżko. A ty szczególnie miło widziana tu nie jesteś.
-Ej, bo teoretycznie to ja powinnam być obrażona o to, że obie poszedłeś. – nawet nie zwróciła uwagi na to co mówiłem wcześniej i w ubraniach władowała się do mojego łóżka. Momentalnie sam zeskoczyłem z niego. Nie chciałem z Maria nic dzielić. Nawet powietrza. Zachowała się niesprawiedliwie. Chciałem jej jakoś przetłumaczyć, żeby sobie poszła lecz zdążyła zasnąć w trzy sekundy. W tym układzie pozwoliłem jej spać tam ostatni raz. Ja i tak bym już nie zasnął. Zapowiada się długa i ciężka rozmowa po tym jak się obudzi.

Clari POV

Wyszłam z kaplicy po południowej modlitwie z siostrami. Minęło dopiero kilka godzin, a ja nie mogę wytrzymać. Na ból głowy nic nie pomaga do tego wciąż chce mi się spać. Mniszki rzecz jasna to zauważyły, ale uwierzyły mi, że to jedynie migrena. Chciały dzwonić do doktora, lecz jakoś udało mi się wybrnąć.
Skierowałam się do kuchni w poszukiwaniu kolejnej tabletki przeciwbólowej. Coś w końcu musiało pomóc. Na miejscu spotkałam moje przyjaciółki, które na mój widok roześmiały się.
-O co chodzi? – zapytałam zrezygnowana. Nie miałam siły na droczenie się z nimi.
-Wyglądasz jak zombie. Typowa osoba z kacem. Masz szczęście, ze reszta nie ogląda zbyt często ludzi w takim stanie, bo wyczułyby cię natychmiast.
-Przepraszam? Ty też piłaś… - powiedziałam dla swojej obrony. Wprawdzie nie pamiętałam zbyt wiele, ale znam Mayi dostatecznie by się domyślić, że sobie nie odpuściła.
-Nie? – zaprzeczyła.
-Tak. – Gaby wcięła się do rozmowy stając w mojej obronie. – Wypiłaś nawet więcej. Dobrze, ze mi przypominasz. My mamy do pogadania. Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co robisz? Jak tak można? Proszę cię…
-Dziewczyny… możecie ciszej? Nie wiem, każdy inny dzień lub miejsce. Zaraz mi głowa pęknie. – usiadłam przy stole z ciepłą herbatą i połknęłam tabletkę przeciwbólową.
-Jak będziesz tak mieszać będzie tylko gorzej.
-Daj jej spokój. Nie widzisz, że boli ją głowa? – dziewczyna ponownie stanęła po mojej stronie.
-Aha? A jak ona po wczoraj ledwo trzymała się na nogach to wszystko dobrze?
-Raz jej się zdarzyło. Przecież ją znasz. Więcej tego nie zrobi.
-Jestem tutaj. – wtrąciłam. – Ale masz rację. To był pierwszy i ostatni raz.
-Mówiłam! Mam też nadzieję, że to był ostatni raz, kiedy dotykacie mojego wazonu, tak? Naprawdę nie wiem, ile jeszcze razy muszę wam powtarzać, że jest nietykalny, tak? – wyszła z kuchni wymachując rękami. Nikt nigdy nie rozumiał jej obsesji na punkcie tego wazoniku. Nawet nie był szczególnie ładny, a ni nie było w nim żadnych kwiatów. No cóż… każdy ma swoje dziwactwa.
-Zakład, że za piętnaście minut jej przejdzie?
-Daj spokój. Nie mam teraz humoru na zakłady… - oparłam się na łokciu.
-Diego?
-Diego.
-Jak ja cie znam… o co chodzi tym razem?
-Nic no po prostu… wcześniej trochę się pokłóciliśmy, a później ta cała akcja kiedy się opiłam. Wstyd mi. Nie wiem teraz co robić. Zignorować to?
-Ignorowanie go to ostatnie co powinnaś zrobić. A właściwie w ogóle nie powinnaś go ignorować.
-Dzięki, rada życia. – spojrzałam na przyjaciółkę z rezygnacją.
-Mówię poważnie. Jak dla mnie to powinnaś wskoczyć mu w ramiona i odjechać na białym koniu w stronę zachodzącego słońca i wcale tego nie karykaturuje. Widzę dobrze co między wami jest mimo, że zbyt wiele mi o tym nie mówisz. Aż mnie to dziwi. Halo, w końcu się przyjaźnimy. Ty mnie nigdy nie oceniałaś przez moje głupie akcje i ja też tego nigdy nie zrobię.
-Wiem przecież, ale… tak się nie da. Ja jestem… sama wiesz.
-Tak, ja też ale jednak mnie to w niczym nie powstrzymuje.
-Że co? – podniosłam się gwałtownie.
-Nie w tym sensie. Spokojnie.
-Mayi, ja nie jestem tobą. Nie potrafię łamać zasad.
-Po pierwsze, umiesz, jak się wczoraj okazało. Po drugie, tutaj nie chodzi o zasady. Powiedz mi szczerze, kochasz go? – ścięło mnie. No i po co mnie o to pytała? Momentalnie poczułam się jeszcze bardziej skonfundowana.
-Daj spokój…
-Clara. Znam cię. Powiedz prawdę. Lepiej ci to zrobi.
-Tak… - powiedziałam cicho po krótkiej pauzie.
-Świetnie. I teraz rozumiesz co powinnaś zrobić?
-Zgaduję, że pójść do niego? Ale co dalej?
-To zależy już tylko od ciebie. Ja na twoim miejscu wiesz co bym zrobiła, ale nie o to tu chodzi. Zrób to co dyktuje ci serduszko. Improwizuj. Pogódź się z nim przynajmniej. Bo aż boli patrzeć, jak ciągle zagrzebujecie się w kłótniach, które nie są ani trochę potrzebne. Ma amnezję, tak? Pomóż mu przypomnieć sobie wszystko, a będzie łatwiej. On cię potrzebuje, nie zostawiaj go.
-Dziękuję. – wyszeptałam i przytuliłam ją. Rozumiała mnie lepiej niż ktokolwiek.

Za radą mojej przyjaciółki udałam się prosto do mieszkania Diego. Nie miałam konkretnego celu. Tak jak powiedziała, zrobię to co podyktuje mi serce. Czasami trzeba improwizować, nawet w tak ważnych sprawach. Po pierwsze będę musiała jakoś delikatnie, krok po kroku wyjawiać mu prawdę o tym kim jest oraz kim są inni… w tym Maria. Jej oszustwa przekraczają wszelkie granice, wykorzystuje go. Dlatego też to ona musiała polecieć na pierwszy rzut.
Stanęłam przed już tak dobrze znanymi mi drzwiami. Tym razem jednak coś wychodziło poza schemat. Zza nich było słychać donośne głosy. Ewidentna awantura. Przyłożyłam ucho do drzwi by dowiedzieć się o co chodzi i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
-Maria! Czy możesz przestać zgrywać idiotki? Znam cie zbyt dobrze, twoje gierki mnie męczą!
-Ale o co ci chodzi? Przecież już o tym rozmawialiśmy, dlaczego miałabym cie okłamywać? Nie ufasz mi? Swojej własnej dziewczynie? Tej która przyjechała na drugi koniec świata po to by się tobą zaopiekować?
-Prędzej wykorzystać!
-Co zrobić? Ja wiem, że niewiele pamiętasz i tak dalej, ale żeby aż tak mnie oczerniać?!
-Niewiele pamiętam?
-No z tego co wiem to tak.
-To teraz cie zaskoczę. Wczoraj, w tym barze, przypomniałem sobie wszystko. Przede wszystkim to co o tobie. Cała nasza historia. – oniemiałam. Czyli… wtedy kiedy pomagał odstawić mnie do klasztoru musiał pamiętać już wszystko. – Spodziewałem się po tobie wielu rzeczy ale nie czegoś takiego, ty jesteś chora! Myślałaś, że nigdy nie odzyskam pamięci? Że będziesz mogła śmiać się za moimi plecami? Powiesz szczerze… dobrze się bawiłaś?
-To nie tak jak myślisz…
-No tak. To zdanie słyszałem od ciebie tyle razy. Nic się nie zmieniło, teraz jestem tego pewien.
-Nie! Ja po prostu żałuję, tak? Chciałam wrócić do ciebie i dowiedziałam się o tym twoim wypadku. Myślałam, że w tych okolicznościach nasz związek rozpocznie się na nowo, a kiedy odzyskasz pamięć znowu będzie tak jak kiedyś…
-Nie Maria. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Bo ja ciebie nie chcę takie jak kiedyś. A ty się nie zmieniłaś ani trochę. Za dużo przez ciebie przeszedłem…
-Ale pomyśl o tym co razem przeżyliśmy!
-Nie chcę o tym myśleć, to tylko pogorszy twoją sytuację. Nie kocham cię. I jestem tego bardziej pewny niż zwykle.
-Tak myślałam…
-Co?
-To ta cała zakonnica, tak? Bujasz się w zakonnicy? – mój puls przyspieszył i stał się tak głośny, że wydawało mi się, że przez to nie słyszałam co mówią dalej. Po chwili jednak doczekałam się odpowiedzi ze strony Diego.
-Tak. Ale ciebie to powinno najmniej interesować. – zaparło mi dech w piersiach. Z jednej strony byłam odrobinę przestraszona, ale z drugiej strony poczułam ciepło w żołądku i uczucie szczęścia. Oparłam się o drzwi plecami i uśmiechnęłam się. Niestety, nie byłabym sobą gdyby coś nie poszło nie tak. Niechcący zahaczyłam łokciem o klamkę, która zatłukła się, a drzwi się uchyliły. Spanikowana ponownie postanowiłam uciekać. Czym prędzej popędziłam po schodach na dół. Byłam już przed budynkiem myśląc, ze udało mi się uciec, kiedy ktoś chwycił mnie mocno za rękę i odwrócił.
-Clari…
-Tak więc odzyskałeś pamięć? – zapytałam unikając jego wzroku co było niesamowicie trudne biorąc pod uwagę fakt, iż trzymał mnie za ramiona blisko siebie.
-Tak.
-Jesteś na mnie zły? Przez to, że ci nic nie powiedziałam?
-Nie. Rozumiem cię. – odetchnęłam. – To ja chciałbym cię przeprosić.
-Za co? Nic mi nie zrobiłeś.
-Nieprawda. Zachowałem się jak dupek. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
-Przecież to nie twoja wina! Miałeś wypadek i nic nie pamiętałeś, nie mam podstaw by cię winić o cokolwiek. Prawda, zdenerwowałam się, ale wiesz jaka jest moja sytuacja. Nie byłabym w stanie cię nienawidzić.
-Mam na myśli to co było przed wypadkiem. Wszystko co było wcześniej. Bo czuję, że to wcale nie byłem ja.
-Diego… - położyłam dłoń na jego policzku i zauważyłam jak z jego oka wydobywa się łza. Nie zawahałam się ani chwili w przytuleniu go. Ja z resztą też tego potrzebowałam… tak jak jego całego. Tęskniłam za nim i dopiero teraz zobaczyłam to tak wyraźnie. Po chwili odsunęłam się.
-I co teraz? – zapytałam.
-Ty już wiesz wszystko co ja czuję. Bez żadnych wyjątków. Pozwolisz mi teraz dowiedzieć się, co dzieje się w twoim sercu? – nie odpowiedziałam. Westchnęłam po czym jedynie przytaknęłam głową. Diego patrzył na mnie skupiony, praktycznie nie mrugając i czekał aż zacznę. Niestety do mojej głowy nie przychodziły żadne słowa, nieważne jak bardzo bym się starała.
-Więc? – dopytywał. W końcu jedyne co przyszło mi do głowy były słowa Mayi. Improwizuj, tak też zrobiłam. Przybliżyłam się do niego gwałtownie, objęłam za szyję i pocałowałam, przekazując mu wszystko co czułam i to z kwitkiem. Jego dłonie ułożyły się na moich biodrach, przyciągając mnie do siebie. Nasze ciała wręcz sklejały się w jedno, a pocałunki nie ustawały. Obydwoje wciąż pragnęliśmy więcej. Diego jedną ręką powędrował do góry i jednym sprawnym ruchem ściągnął moje nakrycie głowy, które upadło na ziemię, a nim wszystko w co dotychczas wierzyłam.
Zatraciłam się całkowicie.

Liczył się tylko ten jeden, jedyny moment.

***

Uff... napisane. Nie wiecie jakie to było ciężkie kiedy sama sie jaram tym co piszę hehs. Mam nadzieję, że tym razem nikt nie będzie mnie chciał zabić (no choć raz na czas dajcie mi oddychać, plz). Co będzie dalej... who knows. Powiem tylko, że to jeszcze nie koniec. Trzymajcie się mocno! ;)
Pala

8 komentarzy:

  1. O mój Boże zabilas mnie to jest piękne chociaż piękne to mało powiedziane 😍😍
    Teraz mi powiedz kiedy następny rozdział? 😅😍

    OdpowiedzUsuń
  2. I ona mi jeszcze czekać każe na rozdział!
    Dziękuje bardzo!
    Ale Maryśka ma za swoje! Jej gierki wyszły na jaw...Dobrze!
    Ale to zdanie ->
    "Liczył się tylko ten jeden, jedyny moment" czy to miało być ładne, czy mam węszyć tu teorie spiskowe? - ta, ja i moje mądre pomysły!
    Czy to zbieg okoliczności, czy co ale nagle we wszystkich (prawie)FF pary są szczęśliwe i zakochane, wyznając sobie miłość itd. (w seriach to samo)
    To ja może zakończę swój wywód? Bo jak dalej tak zacznę pisać to wyjdzie to dłuższe niż rozdział xD
    Pozdrawiam cię i życzę weny <3

    A jeśli chciałabyś zajżyj an moje nowe FF (niestety nie o Dielari)
    http://droga-do-milosci-ff.blogspot.com/

    Jeszcze raz pozdrawiam i czekam na następny <3 <3 <3
    Cielo

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg!!! 😍 W końcu beso Dielari!!! Miałaś rację, zabiłaś mnie. Czekam na nexta. Błagam nie każ mi czekać 2 tygodni!!! Napisz w ten czwartek!!! Plizzzzzzz!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. *dalej czekam na rozdział* kiedy neeeext????

    OdpowiedzUsuń