Otworzyłam powoli zaspane oczy.
Przez okno wpadały promienie porannego słońca. Powoli zaczęły do mnie dochodzić
dźwięki dochodzące z budzika i momentalnie dostałam ogromnego bólu głowy.
Szybkim ruchem wyjęłam poduszkę z pod głowy i zakryłam nią uszy.
-Błagam niech ktoś to wyłączy! – powiedziałam
prawdopodobnie głośniej niż chciałam, lecz o dziwo podziałało. Denerwujący
hałas ucichł. Odsunęłam poduszkę i podniosłam delikatnie głowę. Przy moim łóżku
stała Mayi.
-Co jest? Czyżby bolała cię
głowa? – zapytała sarkastycznie. Totalnie nie rozumiałam jej tonu.
-Chyba mnie jakaś migrena
chwyciła.
-Migrena? Słońce, widać, że nie
masz doświadczenia. W naszym świecie to się nazywa kac.
-Co? – podniosłam się gwałtownie,
a moja głowa prawie wybuchła. Przez ten ból przypomniałam sobie też o czym mówi
Mayi. – Co zrobiłam?
-Nie pamiętasz?
-Wiem, że w nocy się obudziłam,
rozmawiałam z Danielem w kuchni, a później pojechaliśmy szukać… Joaquin! Co z
nim?! – wystraszyłam się przypominając sobie o jego pobiciu.
-Nic mu nie jest. To tylko mocne
stłuczenie. Opiekuni odebrali go ze szpitala.
-Dzięki Bogu! – odetchnęłam.
-Dzięki Bogu to ty jeszcze żyjesz
po wczorajszym. Nie pamiętasz nic więcej? Nic a nic?
-Niezbyt. Wiem, że miałyśmy
poczekać na Daniela w tym barze czy co to było. Dalej niekoniecznie.
-Ciesz się.
-Mayi… co ja zrobiłam?
-Dużo rzeczy. Od czego mam
zacząć? Od tego, że upiłaś się gorzej niż ja kiedykolwiek, wyrywałaś jakiegoś
Włocha, czy może od tego, że prawie dokonałaś aktu gwałtu na Diego?
-Nie mów tak! Nie zapominaj gdzie
jesteś… i to nie jest zabawne. Szczególnie to ostatnie.
-Nie zmyślam. Mogłam cie nagrać.
Swoją drogą nieźle się ruszasz. Nie wiedziałam, że umiesz dabować…
-Co robić? Po jakiemu ty do mnie
mówisz?
-No dabować… You watch me whip, you watch me ney ney – zanuciła melodyjnie. W
reakcji wzruszyłam tylko ramionami. Nie miałam pojęcia o czym mówiła. –
Nieważne. Po prostu… znasz mnie. Ja też wiem jaka jesteś. Z tego bym nie
żartowała… no chyba, że z tym, że wracając krzyczałaś na wszystkie strony „River carajo!”, ale to
tylko to.
-Wcale mi tego nie mówiłaś.
-W sumie… ale szkoda, byłoby
śmiesznie.
-Boże…
-Tylko on ci dopomoże.
-A teraz postanowiłaś być poetką?
Przynieś mi aspirynę… nie wiem… cokolwiek.
-Już od dawna leży na twojej
szafce. W końcu od czegoś mnie masz, co nie? A wczorajszy wieczór trzeba
powtórzyć bez dwóch zdań!
Diego POV
Nie spałem całą noc. Po tym jak
wróciłem do domu i położyłem się w łóżku mimo, iż wiedziałem, że ta noc wcale
nie będzie należeć do przespanych. Miałem wrażenie, że moja głowa zaraz
wybuchnie od nadmiary myśli i wątpliwości. Nie byłem pewny czy pamiętam
absolutnie wszystko, ale stanowczą większość. Analizowałem szczegółowo każdy
moment przeżyty przed wypadkiem oraz po nim. Zdarzyło się wiele. Zdałem sobie
sprawę jak bardzo wszystko było zakłamane. I to nie ta część kiedy nic nie
pamiętałem, na odwrót. To wszystko przed wypadkiem, to było jedne wielkie
kłamstwo. Ciągłe igranie z losem i brak odwagi, by wyłożyć kawę na ławę. Aż
wstyd mi za wszystko co działo się podczas gdy nic nie pamiętałem. Dopiero
wtedy stałem się sobą.
-Diego, naprawdę, przepraszam cie za nią. Mayi jest trochę szalona i
często robi głupoty. Powinieneś teraz odpoczywać, a ta wariatka… nie mam słów.
-Nie przejmuj się, nudziłem się jak diabli. Z resztą nie mogłem
spokojnie poleżeć, Maria cały czas terkotała mi za uszami. Z resztą,
powiedziała, że mnie potrzebujesz. Nie mogłem cię od tak zostawić.
-Przecież mnie nie pamiętasz.
-No i? Mimo to czuję, że się znamy i to dobrze. Prawda czy fałsz?
-Prawda.
Uśmiechnąłem się, przypominając
sobie tą rozmowę. Właściwie to nasza pierwsza rozmowa podczas amnezji. To było
naprawdę dziwne, kiedy odebrałem telefon w dzień po wyjściu ze szpitala, a w
słuchawce usłyszałem zakonnicę mówiącą, że inna zakonnica mnie potrzebuje. Mimo
później godziny postanowiłem tam iść, a kiedy ją zobaczyłem, zrozumiałem,
dlaczego to mnie wtedy potrzebowała. Przypomniałem sobie, że widziałem ją
wcześniej w szpitalu ale wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego wydaje mi się
tak bardzo znajoma.
-Od wypadku, odkąd nic nie pamiętam, jedyne co wydaje mi się w jakimś
stopniu znajome to ty. I jestem pewien, że nie byliśmy jedynie przyjaciółmi, to
z Marią też mi jakoś nie świta.
-Diego, co ty gadasz, jestem zakonnicą, wiesz o tym…
-Wiem, ale miała być szczerość, wiec mówię co myślę. Clari… kocham cię.
Tego też jestem pewien.
Powiedziałem jej to. Naprawdę nie
mogłem się otworzyć normalnie, tylko teoretycznie bez świadomości? Poważnie? Co
ze mnie za facet w ogóle? Ale pomyśleć, że po tym już byłem pewien, ze
zniszczyłem wszystko, a w praktyce jest wręcz na odwrót. Teraz musze zrobić
wszystko by między nami było tak jak powinno. I to się uda.
-Maria… powiedziała, że jest moją dziewczyną. Ja wyjechałem niedawno do
Buenos Aires, a ona została. To prawda?
-Lekarz powiedział, ze nie wolno ci nic mówić. Musisz sobie wszystko
sam przypomnieć.
-Oj no błagam, skoro ona już zaczęła mówić, to chcę wiedzieć.
-Ale czym więcej będziesz wiedział, tym bardziej zagubiony będziesz się
czuł. Dajmy sobie spokój.
-Chodzi o to, że widzę ją i… nic nie czuję, rozumiesz? A z tego co wiem
to amnezja działa na mózg, nie na serce. Mylę się? I nie wiem, nie potrafię
nawet w najmniejszym stopniu przypomnieć sobie tego co było między nami. Co
więcej, wydaje mi się, że po prostu kocham kogoś innego.
Dzień po wyjściu ze szpitala. Dwa
dni. Tyle mi wystarczyło bym zrozumiał, że ja kocham, a nie… no właśnie. Maria.
Moja ex jak się okazuje dziewczyna. Wciąż nie mogę uwierzyć, że była w stanie
wykorzystać to, że byłem kompletnie skonfundowany i nic nie pamiętałem.
Jak to się mówi „o wilku mowa”.
Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich moja była. Dopiero wróciła. Aż z
ciekawości spojrzałem na zegarek. Wskazywał 6:30.
-Diegiiii…
-Daruj sobie. – przerwałem jej.
Nie miałem najmniejszego zamiaru słuchać jej.
-O co chodzi Misiak? Poszedłeś
sobie nic nie mówiąc. Przejęłam się.
-Właśnie widzę.
-No co? Jesteś zły, ze z tobą nie
wróciłam? No weź… noc była jeszcze młoda. Słuchaj, Ciro i Keira są awesome.
Totalnie. Balowaliśmy razem całą noc. Niby tacy trochę gówniarze, ale drink za
drinkiem się lały. Masakra. – położyła torebkę na stoliku i zaczęła się
rozbierać.
-Co ty robisz?
-Teoretycznie to zabieram się do
spania. No chyba, że masz jakiś inny pomysł na spędzenie czasu zanim sama
zasnę. – zaczęła się śmiać pod nosem. Była kompletnie pijana. Chyba nie miała
nawet świadomości tego, że żyje.
-Nie. I jedno i drugie. Tutaj
spać nie będziesz. To moje łóżko. A ty szczególnie miło widziana tu nie jesteś.
-Ej, bo teoretycznie to ja
powinnam być obrażona o to, że obie poszedłeś. – nawet nie zwróciła uwagi na to
co mówiłem wcześniej i w ubraniach władowała się do mojego łóżka. Momentalnie
sam zeskoczyłem z niego. Nie chciałem z Maria nic dzielić. Nawet powietrza.
Zachowała się niesprawiedliwie. Chciałem jej jakoś przetłumaczyć, żeby sobie
poszła lecz zdążyła zasnąć w trzy sekundy. W tym układzie pozwoliłem jej spać
tam ostatni raz. Ja i tak bym już nie zasnął. Zapowiada się długa i ciężka
rozmowa po tym jak się obudzi.
Clari POV
Wyszłam z kaplicy po południowej
modlitwie z siostrami. Minęło dopiero kilka godzin, a ja nie mogę wytrzymać. Na
ból głowy nic nie pomaga do tego wciąż chce mi się spać. Mniszki rzecz jasna to
zauważyły, ale uwierzyły mi, że to jedynie migrena. Chciały dzwonić do doktora,
lecz jakoś udało mi się wybrnąć.
Skierowałam się do kuchni w
poszukiwaniu kolejnej tabletki przeciwbólowej. Coś w końcu musiało pomóc. Na
miejscu spotkałam moje przyjaciółki, które na mój widok roześmiały się.
-O co chodzi? – zapytałam zrezygnowana.
Nie miałam siły na droczenie się z nimi.
-Wyglądasz jak zombie. Typowa
osoba z kacem. Masz szczęście, ze reszta nie ogląda zbyt często ludzi w takim
stanie, bo wyczułyby cię natychmiast.
-Przepraszam? Ty też piłaś… -
powiedziałam dla swojej obrony. Wprawdzie nie pamiętałam zbyt wiele, ale znam
Mayi dostatecznie by się domyślić, że sobie nie odpuściła.
-Nie? – zaprzeczyła.
-Tak. – Gaby wcięła się do rozmowy
stając w mojej obronie. – Wypiłaś nawet więcej. Dobrze, ze mi przypominasz. My
mamy do pogadania. Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co robisz? Jak tak
można? Proszę cię…
-Dziewczyny… możecie ciszej? Nie
wiem, każdy inny dzień lub miejsce. Zaraz mi głowa pęknie. – usiadłam przy
stole z ciepłą herbatą i połknęłam tabletkę przeciwbólową.
-Jak będziesz tak mieszać będzie
tylko gorzej.
-Daj jej spokój. Nie widzisz, że
boli ją głowa? – dziewczyna ponownie stanęła po mojej stronie.
-Aha? A jak ona po wczoraj ledwo
trzymała się na nogach to wszystko dobrze?
-Raz jej się zdarzyło. Przecież
ją znasz. Więcej tego nie zrobi.
-Jestem tutaj. – wtrąciłam. – Ale
masz rację. To był pierwszy i ostatni raz.
-Mówiłam! Mam też nadzieję, że to
był ostatni raz, kiedy dotykacie mojego wazonu, tak? Naprawdę nie wiem, ile
jeszcze razy muszę wam powtarzać, że jest nietykalny, tak? – wyszła z kuchni
wymachując rękami. Nikt nigdy nie rozumiał jej obsesji na punkcie tego
wazoniku. Nawet nie był szczególnie ładny, a ni nie było w nim żadnych kwiatów.
No cóż… każdy ma swoje dziwactwa.
-Zakład, że za piętnaście minut
jej przejdzie?
-Daj spokój. Nie mam teraz humoru
na zakłady… - oparłam się na łokciu.
-Diego?
-Diego.
-Jak ja cie znam… o co chodzi tym
razem?
-Nic no po prostu… wcześniej
trochę się pokłóciliśmy, a później ta cała akcja kiedy się opiłam. Wstyd mi.
Nie wiem teraz co robić. Zignorować to?
-Ignorowanie go to ostatnie co
powinnaś zrobić. A właściwie w ogóle nie powinnaś go ignorować.
-Dzięki, rada życia. – spojrzałam
na przyjaciółkę z rezygnacją.
-Mówię poważnie. Jak dla mnie to
powinnaś wskoczyć mu w ramiona i odjechać na białym koniu w stronę zachodzącego
słońca i wcale tego nie karykaturuje. Widzę dobrze co między wami jest mimo, że
zbyt wiele mi o tym nie mówisz. Aż mnie to dziwi. Halo, w końcu się przyjaźnimy.
Ty mnie nigdy nie oceniałaś przez moje głupie akcje i ja też tego nigdy nie
zrobię.
-Wiem przecież, ale… tak się nie
da. Ja jestem… sama wiesz.
-Tak, ja też ale jednak mnie to w
niczym nie powstrzymuje.
-Że co? – podniosłam się
gwałtownie.
-Nie w tym sensie. Spokojnie.
-Mayi, ja nie jestem tobą. Nie
potrafię łamać zasad.
-Po pierwsze, umiesz, jak się wczoraj
okazało. Po drugie, tutaj nie chodzi o zasady. Powiedz mi szczerze, kochasz go?
– ścięło mnie. No i po co mnie o to pytała? Momentalnie poczułam się jeszcze
bardziej skonfundowana.
-Daj spokój…
-Clara. Znam cię. Powiedz prawdę.
Lepiej ci to zrobi.
-Tak… - powiedziałam cicho po
krótkiej pauzie.
-Świetnie. I teraz rozumiesz co
powinnaś zrobić?
-Zgaduję, że pójść do niego? Ale
co dalej?
-To zależy już tylko od ciebie.
Ja na twoim miejscu wiesz co bym zrobiła, ale nie o to tu chodzi. Zrób to co
dyktuje ci serduszko. Improwizuj. Pogódź się z nim przynajmniej. Bo aż boli
patrzeć, jak ciągle zagrzebujecie się w kłótniach, które nie są ani trochę
potrzebne. Ma amnezję, tak? Pomóż mu przypomnieć sobie wszystko, a będzie
łatwiej. On cię potrzebuje, nie zostawiaj go.
-Dziękuję. – wyszeptałam i
przytuliłam ją. Rozumiała mnie lepiej niż ktokolwiek.
Za radą mojej przyjaciółki udałam
się prosto do mieszkania Diego. Nie miałam konkretnego celu. Tak jak powiedziała,
zrobię to co podyktuje mi serce. Czasami trzeba improwizować, nawet w tak
ważnych sprawach. Po pierwsze będę musiała jakoś delikatnie, krok po kroku
wyjawiać mu prawdę o tym kim jest oraz kim są inni… w tym Maria. Jej oszustwa
przekraczają wszelkie granice, wykorzystuje go. Dlatego też to ona musiała
polecieć na pierwszy rzut.
Stanęłam przed już tak dobrze
znanymi mi drzwiami. Tym razem jednak coś wychodziło poza schemat. Zza nich
było słychać donośne głosy. Ewidentna awantura. Przyłożyłam ucho do drzwi by
dowiedzieć się o co chodzi i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi.
-Maria! Czy możesz przestać
zgrywać idiotki? Znam cie zbyt dobrze, twoje gierki mnie męczą!
-Ale o co ci chodzi? Przecież już
o tym rozmawialiśmy, dlaczego miałabym cie okłamywać? Nie ufasz mi? Swojej
własnej dziewczynie? Tej która przyjechała na drugi koniec świata po to by się
tobą zaopiekować?
-Prędzej wykorzystać!
-Co zrobić? Ja wiem, że niewiele
pamiętasz i tak dalej, ale żeby aż tak mnie oczerniać?!
-Niewiele pamiętam?
-No z tego co wiem to tak.
-To teraz cie zaskoczę. Wczoraj,
w tym barze, przypomniałem sobie wszystko. Przede wszystkim to co o tobie. Cała
nasza historia. – oniemiałam. Czyli… wtedy kiedy pomagał odstawić mnie do klasztoru
musiał pamiętać już wszystko. – Spodziewałem się po tobie wielu rzeczy ale nie
czegoś takiego, ty jesteś chora! Myślałaś, że nigdy nie odzyskam pamięci? Że będziesz
mogła śmiać się za moimi plecami? Powiesz szczerze… dobrze się bawiłaś?
-To nie tak jak myślisz…
-No tak. To zdanie słyszałem od
ciebie tyle razy. Nic się nie zmieniło, teraz jestem tego pewien.
-Nie! Ja po prostu żałuję, tak?
Chciałam wrócić do ciebie i dowiedziałam się o tym twoim wypadku. Myślałam, że w
tych okolicznościach nasz związek rozpocznie się na nowo, a kiedy odzyskasz
pamięć znowu będzie tak jak kiedyś…
-Nie Maria. Nigdy nie będzie tak
jak kiedyś. Bo ja ciebie nie chcę takie jak kiedyś. A ty się nie zmieniłaś ani
trochę. Za dużo przez ciebie przeszedłem…
-Ale pomyśl o tym co razem
przeżyliśmy!
-Nie chcę o tym myśleć, to tylko
pogorszy twoją sytuację. Nie kocham cię. I jestem tego bardziej pewny niż
zwykle.
-Tak myślałam…
-Co?
-To ta cała zakonnica, tak? Bujasz
się w zakonnicy? – mój puls przyspieszył i stał się tak głośny, że wydawało mi
się, że przez to nie słyszałam co mówią dalej. Po chwili jednak doczekałam się
odpowiedzi ze strony Diego.
-Tak. Ale ciebie to powinno
najmniej interesować. – zaparło mi dech w piersiach. Z jednej strony byłam
odrobinę przestraszona, ale z drugiej strony poczułam ciepło w żołądku i
uczucie szczęścia. Oparłam się o drzwi plecami i uśmiechnęłam się. Niestety, nie
byłabym sobą gdyby coś nie poszło nie tak. Niechcący zahaczyłam łokciem o
klamkę, która zatłukła się, a drzwi się uchyliły. Spanikowana ponownie
postanowiłam uciekać. Czym prędzej popędziłam po schodach na dół. Byłam już
przed budynkiem myśląc, ze udało mi się uciec, kiedy ktoś chwycił mnie mocno za
rękę i odwrócił.
-Clari…
-Tak więc odzyskałeś pamięć? –
zapytałam unikając jego wzroku co było niesamowicie trudne biorąc pod uwagę
fakt, iż trzymał mnie za ramiona blisko siebie.
-Tak.
-Jesteś na mnie zły? Przez to, że
ci nic nie powiedziałam?
-Nie. Rozumiem cię. –
odetchnęłam. – To ja chciałbym cię przeprosić.
-Za co? Nic mi nie zrobiłeś.
-Nieprawda. Zachowałem się jak
dupek. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
-Przecież to nie twoja wina!
Miałeś wypadek i nic nie pamiętałeś, nie mam podstaw by cię winić o cokolwiek.
Prawda, zdenerwowałam się, ale wiesz jaka jest moja sytuacja. Nie byłabym w
stanie cię nienawidzić.
-Mam na myśli to co było przed wypadkiem.
Wszystko co było wcześniej. Bo czuję, że to wcale nie byłem ja.
-Diego… - położyłam dłoń na jego
policzku i zauważyłam jak z jego oka wydobywa się łza. Nie zawahałam się ani
chwili w przytuleniu go. Ja z resztą też tego potrzebowałam… tak jak jego
całego. Tęskniłam za nim i dopiero teraz zobaczyłam to tak wyraźnie. Po chwili
odsunęłam się.
-I co teraz? – zapytałam.
-Ty już wiesz wszystko co ja
czuję. Bez żadnych wyjątków. Pozwolisz mi teraz dowiedzieć się, co dzieje się w
twoim sercu? – nie odpowiedziałam. Westchnęłam po czym jedynie przytaknęłam
głową. Diego patrzył na mnie skupiony, praktycznie nie mrugając i czekał aż
zacznę. Niestety do mojej głowy nie przychodziły żadne słowa, nieważne jak
bardzo bym się starała.
-Więc? – dopytywał. W końcu jedyne
co przyszło mi do głowy były słowa Mayi. Improwizuj, tak też zrobiłam.
Przybliżyłam się do niego gwałtownie, objęłam za szyję i pocałowałam,
przekazując mu wszystko co czułam i to z kwitkiem. Jego dłonie ułożyły się na
moich biodrach, przyciągając mnie do siebie. Nasze ciała wręcz sklejały się w
jedno, a pocałunki nie ustawały. Obydwoje wciąż pragnęliśmy więcej. Diego jedną
ręką powędrował do góry i jednym sprawnym ruchem ściągnął moje nakrycie głowy,
które upadło na ziemię, a nim wszystko w co dotychczas wierzyłam.
Zatraciłam się całkowicie.
Liczył się tylko ten jeden,
jedyny moment.
***
Uff... napisane. Nie wiecie jakie to było ciężkie kiedy sama sie jaram tym co piszę hehs. Mam nadzieję, że tym razem nikt nie będzie mnie chciał zabić (no choć raz na czas dajcie mi oddychać, plz). Co będzie dalej... who knows. Powiem tylko, że to jeszcze nie koniec. Trzymajcie się mocno! ;)
Pala
O mój Boże zabilas mnie to jest piękne chociaż piękne to mało powiedziane 😍😍
OdpowiedzUsuńTeraz mi powiedz kiedy następny rozdział? 😅😍
I ona mi jeszcze czekać każe na rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo!
Ale Maryśka ma za swoje! Jej gierki wyszły na jaw...Dobrze!
Ale to zdanie ->
"Liczył się tylko ten jeden, jedyny moment" czy to miało być ładne, czy mam węszyć tu teorie spiskowe? - ta, ja i moje mądre pomysły!
Czy to zbieg okoliczności, czy co ale nagle we wszystkich (prawie)FF pary są szczęśliwe i zakochane, wyznając sobie miłość itd. (w seriach to samo)
To ja może zakończę swój wywód? Bo jak dalej tak zacznę pisać to wyjdzie to dłuższe niż rozdział xD
Pozdrawiam cię i życzę weny <3
A jeśli chciałabyś zajżyj an moje nowe FF (niestety nie o Dielari)
http://droga-do-milosci-ff.blogspot.com/
Jeszcze raz pozdrawiam i czekam na następny <3 <3 <3
Cielo
Omg!!! 😍 W końcu beso Dielari!!! Miałaś rację, zabiłaś mnie. Czekam na nexta. Błagam nie każ mi czekać 2 tygodni!!! Napisz w ten czwartek!!! Plizzzzzzz!!!!
OdpowiedzUsuńŻyjesz?
OdpowiedzUsuńŻyję :)
UsuńA kiedy rozdział??? 😭😭😭
OdpowiedzUsuńSmuteczeg ;-; Gdzie się podziałaś? Tęsknimy Pala...
Usuń*dalej czekam na rozdział* kiedy neeeext????
OdpowiedzUsuń