niedziela, 6 listopada 2016

ROZDZIAŁ 22

Stałam na chodniku wlepiona w Diego z zamkniętymi oczami. Bałam się je otworzyć w obawie, że wszystko się okaże nieprawdą. Jednak czułam wszystko – fizycznie jak i uczuciowo.
W pewnym momencie jednak zaczęłam tracić nadzieję na to, że to wszystko prawda. Jego usta odsunęły się od moich. Uniosłam powieki i odetchnęłam.
Wciąż tu był.
-A to co było? – zapytał z lekkim uśmiechem. W odpowiedzi powtórzyłam to co zrobiłam chwilę wcześniej. Tym razem Diego objął mnie mocno w talii i już nie puścił.
-Przepraszam.
-Przestań mnie przepraszać. – zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. – Szczególnie teraz.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. – ucałował mnie w czoło i przytulił.  – Wiesz co? Kiedyś mi się to nawet przyśniło, ale nie myślałem, że kiedyś to się stanie.
-Głupi jesteś. – zaczęłam się śmiać razem z nim.
-Wiec co teraz? – odsunął się odrobinę ale wciąż utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. – Co z tym zrobimy?
-Nie mam pojęcia. Jestem tylko pewna tego, że nie chcę tego zaprzepaścić. Nie chcę cie stracić…

Wybraliśmy się razem do szkoły. Diego odzyskał pamięć, wiec postanowił od razu wrócić do zajęć. Dopóki nie znaleźliśmy się w obrzeżach klasztoru, szliśmy blisko siebie, ciesząc się swoją obecnością, lecz zachowując pewne granice. Lepiej nie wzbudzać kontrowersji.
Wchodząc do szkoły, jednak sielanka została zburzona. Jakby dotychczas awantur było za dużo, czekała na nas kolejna i z udziałem tych samych osób co zwykle. W Sali w której Diego zwykle udzielał zajęć zgromadziła się grupka gapiów a w środku Joaquin, Roy i Miguel.
-Mogę wiedzieć co tu się dzieje? – krzyknął Diego rozdzielając chłopców, którzy byli gotowi w każdej chwili wyskoczyć i pozabijać się nawzajem.
-Diego, co ty tu robisz? – zapytał Joaco z ogniem w oczach. Miał rękę w gipsie, ale nawet nie wahał się stanąć do bitwy. – Wróciła ci już pamięć?
-Nie zmieniaj teraz tematu! Nie ma mnie przez kilka dni, a wy dalej drzecie koty? – zadając to pytanie, Diego równocześnie potwierdził, że jego stan wrócił do normy. Spojrzałam na Miguela. Nic nie mówił. Zrobił się spokojniejszy i… bladszy.
-A pamiętasz może coś przed tym jak upadłeś z drabiny? – zapytał niepewnie.
-Przepraszam? A ty skąd wiesz, że upadłem z drabiny? – nie odpowiedział. Chwycił leżący obok niego plecak i uciekł jak miał to w zwyczaju. Przy wyjściu potrącił wchodzącą akurat Laurę.
-Co tu się dzieje!? Perrone! Dominguez, co pan tu robi? – krzyczała zdezorientowana kobieta.
-Czy teraz mi ktokolwiek wierzy?! – zapytał Joaquin. Zaczęła rozumieć o co chodzi. – Diego, to był on! On cię postrzelił tego dnia! Słyszałem jak się tym komuś chwalił! On jest nienormalny! – krzyczał chłopiec, próbując uzasadnić swoją tezę.
-Tyle mi wystarczy. – odpowiedziała Laura już spokojniejszym głosem i wyszła z auli, prawdopodobnie by znaleźć matkę przełożoną i zadecydować o dalszym losie Miguela.
-Laura, zaczekaj! – krzyknęłam za nią ale mnie zignorowała. Przecież nie wiedziała nic. To byłą tylko opinia, Miguelowi nic nie udowodniono.
-Clara! Znaczy… siostro… - poprawił się Joaquin. – Przecież tu wszystko jest jasne. On jest takim samym przestępcą jak jego ojciec! Powinien z nim siedzieć w pace i nie wychodzić!
-Zaraz… ojciec Miguela jest w więzieniu? – zapytałam zaskoczona. Nie wiedziałam o tym wcześniej. Widząc miny reszty grupy stwierdziłam, że oni też pierwszy raz o tym słyszeli. To by wiele wyjaśniało.
Nie czekałam na odpowiedź. Wyszłam z pośpiechem, pociągając za sobą Diego.
-Die… co z tym robimy?
-Nie wiem. Przecież… niby by to pasowało, ale to wcale nie musi być prawda. Musimy znaleźć Laurę. Nie może go wyrzucić. Miguelem osobiście zajmiemy się później, co myślisz? – przygryzłam dolną wargę zastanawiając się. W końcu przyznałam mu rację i wyszliśmy ze szkoły by porozmawiać z matką przełożoną, która równocześnie była dyrekcją szkoły i tylko ona mogła podjąć decyzję o wydaleniu Miguela z instytutu.
W klasztorze jednak okazało się, że jej nie ma. Ma dziś dyżur w szkole. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę przekląć, ale przygryzłam się w język. Jak mogłam zapomnieć? Laura już pewnie zdążyła ja przekonać, że Miguel jest niebezpiecznym kryminalistą, którego należy przetrzymywać w poprawczaku. Nie zdziwiłabym się gdyby od razu zadzwoniła po policję. Do moich oczu zaczęła napływać łzy ale na szczęście miałam przy sobie Diego, który od razu mnie przytulił i pocieszył. Na czułości niestety nie było czasu. Jak najszybciej wróciliśmy do szkoły. W gabinecie jej nie było. Zostało już tylko jedno miejsce.
Wpadłam do pokoju nauczycielskiego z takim hukiem, jakby co najmniej kończył się świat. Wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem. Nie myliłam się. Była tu matka przełożona jak i Laura.
-Co się stało?! – wrzasnął Salvetti. - Zejdę na zawał! Proszę tak więcej nie robić! Muszę wyżywić żonę, piętkę dzieci, teściową i psa!  I co z nimi będzie, jak umrę ze strachu!? – oburzony chwycił neseser i ruszył ku wyjściu.
-Nigdzie pan nie idzie! – zablokowałam mu drogę. – Nie możecie wyrzucić Miguela ze szkoły!
-Za późno Alonso. Decyzja zapadła. – odpowiedziała mi Laura z pełnią neutralności w głosie, lecz i tak wyczułam satysfakcję w jej głosie.
-Nie, nie, nie! Przecież nie macie żadnych dowodów na to, że to był on!
-To bez znaczenia! Wezwałam już policję, już sam konflikt z prawem powinien wystarczyć, by pozbyć się go z tej szkoły. Z resztą to nie pierwsza jego akcja, przecież wiesz! Już trzeci rok się z nim męczymy, ale miarka się przebrała! Jeszcze gdyby żałował, próbował się poprawić, cokolwiek… ale nie. Jego rodzicom też chyba nie zależy, żadne z nich nigdy się pojawiło, mimo wielokrotnych wezwań!
-Wiec teraz zadam ci pytanie. – powiedziałam już z większym spokojem. – Ile o nim wiesz? Ile wiesz o którymkolwiek uczniu tej szkoły? Obstawiam, że niewiele. Wiesz, że ojciec Miguela jest w więzieniu od wielu miesięcy? – wszyscy zamilkli. – Aaa… nie wiedziałaś? Ja też nie. Dowiedziałam się przed chwilą. I się dziwisz, czemu nikt nigdy nie przychodził, no proszę, masz odpowiedź. Dobrze, chłopak się pomylił, wiele razy ale my, jako osoby dorosłe też to robimy. To ludzka rzecz, ale ja nie uważam, że on jest zły. Wręcz przeciwnie.
-Zgadzam się. – wtrącił stojący za mną Diego. – Może jestem tu nowy i nic nie wiem, ale właśnie dlatego, przychodząc z zewnątrz widzę rzeczy, których wy nie widzicie. Miguel rzeczywiście ma swoje problemy i niekoniecznie przyzwoite akcje, ale ja w nim widzę również tą drugą stronę. On na moich zajęciach się otwierał. Często zaciskając zęby ale to robił. I nawet jeżeli to on by mnie postrzelił, ja chcę mieć pewność, że to był on i wiedzieć dlaczego! Jaki był jego powód!
-Te dzieciaki nas potrzebują… wszyscy… nawet jeśli temu zaprzeczają i kłócą się z rzeczywistością, dla niektórych może jesteśmy jedynym wsparciem. Dlaczego by to burzyć wyciągając pochopne wnioski? Matko… czy nie tego nauczył nas Jezus? Rzucajćc jego słowami o ścianę co pokazujemy> świetny przykład.
-To brzmi naprawdę… poruszająco, ale nie możemy już cofnąć decyzji… - wtrąciła Laura.
-Sobrado. – wtrąciła profesor Nelida, która dotychczas przysłuchiwała się nam w spokoju. – Jeżeli to panią poruszyło, proszę śmiało płakać… ale niech pani zamknie łaskawie buzię.
-Ja nie mam nic więcej do powiedzenia. Przepraszam… - powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju nauczycielskie, zostawiając wszystkich. Zatrzymałam się przed szkołą usiadłam na schodach. Z nerwów rozbolała mnie trochę głowa. Ściągnęłam swoje nakrycie głowy i zaczęłam je miąć w rękach, nie zważając na to, że ktokolwiek mógł mnie teraz zobaczyć. Nie płakałam. Miałam dosyć ciągłego opłakiwania problemów.
Wkrótce obok mnie pojawili się uczniowie z grupy, która uczęszcza na zajęcia Diego. Rozsiedli się obok mnie zachowując kompletną powagę. Na początku nikt nic nie mówił. Ja mimo zdziwienia też nic nie mówiłam, tylko siedziałam wpatrując się w chodnik. Dopiero po chwili Bruno postanowił przerwać ciszę.
-Wywalą go, prawda?
Przytaknęłam. Nie miałam siły na mówienie.
-Ale… ja nie wierzę, że on mógłby to zrobić. – dodała Zaida. – Znam go dobrze, jesteśmy z tej samej dzielnicy. Gwarantuję, ze on jest wszystkim, ale nie przestępcą… na pewno nie takim za jakiego go uważają.
-Zrobiłam co mogłam. – zdecydowałam się przemówić. – Nie jestem tu żadnym autorytetem. Jedyne co mogłam dać od siebie to opinia. Niestety inni nie chcą jej zaakceptować, więc nie mogę zrobić już nic więcej.
I znowu cisza. Nikt nie chciał mówić. Najwyraźniej miałam rację. Miguel wcale nie był jedynie zwykłym, problematycznym nastolatkiem. Mimo swoich zachowań i konfliktów, tej grupie zależało na swoim koledze. Był ich przyjacielem, a teraz uciekł i nikt nie wie gdzie.
Chwilę później pojawił się wśród nas Diego. Usiadł obok mnie i objął mnie tak, że mogłam się oprzeć o jego ramię. Szybko się opamiętałam, przypominając sobie, że nie jesteśmy sami. Hiszpan westchnął.
-Rozmawiałem z nauczycielami… - zaczął spokojnie z wcale nie entuzjastycznym tonem. – Matka przełożona zgodziła się nie wyrzucać Miguela ze szkoły.
Gwałtownie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Reszta zrobiła to samo. Gdyby nie oni, pewnie rzuciłabym mu się w ramiona.
-I mówisz to z takim spokojem?! Diego, jesteś geniuszem! – nie wiedziałam co z sobą zrobić z radości. Dzieciaki zaczęli śpiewać „Ole, Ole, Diego, Diego!”, ale on zaczął ich uciszać, wciąż z poważną miną.

-Po pierwsze, to tylko dzięki tobie zmieniła zdanie. Po drugie, jest też i zła wiadomość. Przed sekundą zadzwonili z policji… złapali Miguela.

***

Dobra, zacznijmy od tego, że chyba jeszcze nigdy nie napisałam tak złego rozdziały, masakra hahah wszystko jest niesamowicie naciągane, ale czuję dług wobez was - rozdziału nie było już długo przez mój brak czasu jak i weny. Myślę, że kolejnego rozdziału nie będę pisać znowu 2 miesiące ale żadnej dokładnej daty też ustalać nie będę bo i ja wiem i wy wiecie, że tego nie dotrzymam. Perfekcyjna nie jestem, ale to jest to czym jestem, co zrobić.
Dziękuję wszystkim, którzy mimo mojej inkompetencji i tak czekali. Besazo!
Pala

3 komentarze:

  1. Przestań, mi się podoba i kropka.😀 Nie jest naciagsny, jak nie wierzysz, to wbijaj do mnie na ostatni post. To dopiero jest naciągane. Trzymam kciuki i pisz dalej 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wciąż czekam i czekaaaam

    OdpowiedzUsuń