czwartek, 11 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 18

Dzisiejszego ranka przypadał mi dyżur w szkole. Bądźmy realistami, w tej szkole jest grupa ludzi, którym bardzo często zdarza się nie docierać do klasy, lub urządzać nieprzyjemne akcje przed szkołą. Dlatego właśnie codziennie na zmiany robimy za straż. Dziś padło na mnie. Ku mojemu szczęściu nigdy nic się nie stało na mojej warcie. Prawda jest taka, że gdy trafi się coś z 3b, to już nie ma ratunku. Większość z nich nie widzi w siostrach zakonnych żadnego autorytetu… w sumie w nikim go nie widzą.
Właśnie zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie lekcji. Westchnęłam z ulgą. „Najgroźniejszy” czas już minął. Teraz powinno być z górki. Już w sumie mieliśmy wyliczone co może się stać w których godzinach. W końcu mamy z nimi do czynienia od trzech lat, a z niektórymi to nawet i czterech.
Poszłam do drzwi by je zamknąć, gdy zobaczyłam na parkingu znajomy samochód. Wysiadał z niego wyraźnie zabiegany Roy. Uśmiechnęłam się na jego widok. Dopiero teraz do nie dotarło – przecież to mój bratanek! Z tego całego bałaganu nawet o tym nie pomyślałam. Zawsze wyglądał tak bardzo znajomo i nigdy nie wiedziałam czemu. Wszystko jasne.
Zanim Roy zdążył dobiec do szkoły, wróciłam do korytarza, by nie zorientował się, że go obserwowałam. Nie minęło pięć dziesięć sekund, a on już był w środku.
-Spóźniony. – powiedziałam zakładając ręce na klatkę piersiową by wyglądać poważniej. Chłopak aż podskoczył ze strachu jak mnie zobaczył.
-Przepraszam! Naprawdę, przepraszam. Zaspałem, ale to się nie powtórzy, przysięgam! – mówił zdesperowany chłopak składając dłonie.
-Roy… żartowałam. – powiedziałam powoli, a on westchnął z ulgą.
-Poważnie? Prawie bym padł na zawał. – zaśmiałam się widząc przejęcie na jego twarzy.
-Nie wpiszę ci spóźnienia, tylko leć szybko do klasy. Powiedz pani profesor, że ja cie zatrzymałam. – mrugnęłam, a chłopak z uśmiechem pobiegł po schodach do klasy. Zaśmiałam się jeszcze pod nosem i odwróciłam się w stronę drzwi. Wtedy mój wzrok napotkał Agusa opartego o ścianę w nienagannie wyprasowanym garniturze. Moja mina automatycznie zmieniła się na poważną.
-Cześć. – powiedział stanowczo.
-Hej. – odpowiedziałam tym samym tonem.
-Przyszedłem na wszelki wypadek, jakby dyżurna chciała mu wystawić spóźnienie.
-Nie masz czym się przejmować. Nie miałam zamiaru tego robić.
-Widzę, stałem tu już chwilę. – nastała chwila niezręcznej ciszy. Agustin przyglądał mi się, a ja jemu. Mimo wszystko tęskniłam za nim. W końcu to mój brat.
-Nic mu nie powiedziałeś, prawda? – przełamałam ciszę, która zaczynała wywiercać mi dziurę w głowie.
-Nie.
-Dlaczego?
-Nie uznałem takiej potrzeby. Roy myśli, że nie żyjesz, tak jak cała rodzina. Jest jeszcze mały, nie zrozumie tego.
-Jaki znowu mały? Przecież on ma szesnaście lat. – powiedziałam trochę wyższym tonem, więc rozglądnęłam się, by upewnić się, że nikogo nie ma z nami. – W dodatku powiedziałabym, że umysłowo to jest i po dwudziestce. – dodałam.
-Dobrze, w takim razie ty mu równie dobrze możesz powiedzieć. Skoro taka mądra jesteś…
-A żebyś wiedział! A to w przeciwności do ciebie jestem prawdomówna. I nie wymyślam jakiś chorych historii tak jak ty. Spotkałam Nacho, powiedział mi, że z rodzicami wszystko dobrze! Ty człowieku jesteś jakiś niedorozwinięty. Kto normalny wymyśla coś takiego? – Agus wsadził ręce do kieszeni spodni i spuścił wzrok.
-Masz rację. Przepraszam. Ale poniosło mnie jak cię zobaczyłem, rozumiesz? Wyobraź to sobie, pewnego ranka wchodzę do twojego pokoju by obudzić cię do szkoły i nie zastaje cię. W przerażeniu szukaliśmy cię cały dzień, później tygodniami, miesiącami, aż w końcu myśleliśmy, że stało się najgorsze. Przez następne lata codziennie rano wchodziłem do twojego pokoju z nadzieją, że znajdę cię tam i znowu będę musiał cię okrzyczeć, że zaspałaś. – jego oczy się zaszkliły. – Ale nigdy się to nie stało. A teraz po tylu latach gdy po prostu przyjechałem odebrać syna, zastaję ciebie. Doznałem szoku i co sobie myślisz? Może miałem przybić ci piątkę i powiedzieć „Siema, kopę lat”? No nie. Maria, posłuchaj…
-Nie nazywaj mnie Maria. Jestem Clara, jasne?
-Oczywiście, zmieniłaś imię i nagle nowe życie, co?
-Nie. Wiesz, że to moje drugie imię i tylko jego używałam od zawsze, To, że wy wciąż nazywaliście mnie inaczej to inna sprawa.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wszedł Diego. Widząc mnie powiedział jak zawsze wesołe „Hej”, po czym spostrzegł Agustina i zatrzymał się.
-Dzień dobry. – powiedział już trochę poważniej i prześwietlił wzrokiem mnie i brata.
-Diego, miło pana znowu widzieć. – odrzekł Agus.
-Znamy się? – zapytał zmieszany Diego.
-No tak. Przecież poznaliśmy się już jakiś czas temu, jak ten chłopak, Joaquin, zasłabł. – wspominał i uśmiechem, a Diego wciąż nic nie rozumiał.
-Umm, Agus. – powiedziałam cicho. – On ma amnezję.
-O Boże, przepraszam! – mężczyzna złapał się za głowę. – Ja jestem Agustin Alonso, ojciec chłopca, który się tu uczy.
-I mój brat. – dodałam szybko, a on obdarzył mnie kwaśnym spojrzeniem. – No co? Mówiłam, ze ja nie kłamię. Nie przystoi mi.
-Miło poznać. – powiedział Diego.
-Dobra, to ja zostawię was samych. Do zobaczenia. – powiedział Agustin pod nosem i wyszedł z budynku zostawiając mnie i mojego przyjaciela na szkolnym korytarzu.
-Wiec to twój drugi brat, tak?
-Tak, z nim niestety nie dogaduję się tak dobrze przez… nieważne. Nie powinnam ci o tym mówić.
-Oj znowu to samo. A jak ta amnezja mi nie przejdzie? Całe życie mam żyć w nieświadomości? No dobrze. Ale wydaje mi się, że zaczynasz to robić celowo.
-Co masz na myśli?
-To, że celowo chcesz sprawić żebym był zazdrosny. Naprawdę nie musisz…
-Czekaj, czekaj. Chyba się pogubiłeś. Nic z tych rzeczy. Po co tu przyszedłeś?
-Zakonnice powiedziały, że masz tu dyżur wiec przyszedłem. W końcu nie skończyliśmy naszej wczorajszej rozmowy, bo Maria nam przerwała.
-Myślę, że nie ma nic do dokańczania. Pogodziliście się?
-Tak, przeprosiła mnie. W sumie nie rzuciła słów na wiatr. Od wczoraj zachowuje się… na serio inaczej. Jak tak nie cuduje jest całkiem sympatyczna, mógłbym ją polubić. I powiem ci jeszcze jedno. Nie zmienia tak sprytnie tematu jak ty.
-Ja? Ja nie zmieniam tematu, nie wiem o co ci chodzi.
-Oj daj spokój. – przybliżył się do mnie bardzo blisko i położył dłonie na moich biodrach. – Cały czas to robisz. Dziewczyno zacznij żyć momentem, bo zabłądzisz się kiedyś w tym za i przeciw.
-Diego, co ty robisz… - wyjąkałam niepewnie, ale on mnie zignorował i zaczął zbliżać swoja twarz do mojej patrząc mi głęboko w oczy. Nie mogłam się od nich oderwać.
Wtedy drzwi szkolne ponownie otworzyły się i do środka wkroczył Agustin. Zawiesił na nas wzrok, a my powoli odsunęliśmy się od siebie zmieszani.
-Ja… ja… przyniosłem drugie śniadanie Roya. Zapomniał wziąć z auta. – mój będąc w lekkim szoku. Nie dziwie mu się. Sama byłam totalnie sparaliżowana myśląc o tym co się właśnie prawie stało. Po szybkim przemyśleniu wyrwałam papierową torbę z ręki Agusa.
-Zaniosę mu. – powiedziałam i jak najszybciej uciekłam.

Diego POV

Patrzyłem jak Clari odchodzi od nas z jedzeniem dla Roya. Zaśmiałem się pod nosem. Wiedziałem, że ucieka. Kiedy zobaczyłem ją ten pierwszy raz po wypadku, jako jedyna wydawała mi się znajoma, byłem bardziej niż pewny, że ją znam i to dobrze. I teraz to wszystko mi się potwierdza. Niektóre jej zachowania wydają mi się takie znajome jak nigdy. Nie znam naszej przeszłości, co nas wcześniej łączyło, ale jestem pewien, że było tak „coś więcej”. Dlatego też jej ciągła ucieczka jest bez sensu.
Odwróciłem się z powrotem do Agustina, który przyglądał mi się zanurzony w myślach. Po chwili wyrwał się z zadumy.
-Palisz? – zapytał krótko zaskakując mnie. W odpowiedzi kiwnąłem głową na „tak” i wyszliśmy z budynku. Brat Clary dał mi jednego papierosa, a drugiego on zapalił. Usiadłem na schodach i zaciągnąłem się. Była między nami niezręczna cisza i napięcie, którego nie mogłem zrozumieć. Wiem, że Clari jest zakonnicą, zdążyłem to zrozumieć, ale to nie znaczy, że zawsze tak ma być. Czyżby mu to aż tak bardzo przeszkadzało? Po chwili w końcu usiadł obok mnie.
-Posłuchaj… - zaczął opornie. – Nie wiem jak ująć w słowa to co chcę ci przekazać, ale… masz moje poparcie.
-W czym? – zapytałem zdezorientowany.
-Widziałem was przecież jak wszedłem. Proszę cię. Całowaliście się. – zakrztusiłem się dymem słysząc jego słowa. No marzenie po prostu.
-Nie, my nie… może to tak wyglądało, ale nie… - zacząłem tłumaczyć.
-Nieważne. Całowaliście się czy nie, widzę jak na nią patrzysz. I jak ona patrzy na ciebie. A tam ewidentnie coś zaszło. Może się wydaje trochę… poważny, bezuczuciowy. Zawsze jestem tak odbierany, ale mimo tego co stało się między mną, a moja siostrą i tak ją kocham, rozumiesz? I chcę dla niej najlepiej. Znam ja też od szpiku kości i wiem, ze ten cały zakon to jej pieprzony wymysł, żeby się zbuntować.
-Do czego dążysz? – w reakcji Agus westchnął i podrapał się po czole.
-Tak trudno zrozumieć? Jeśli ci na niej zależy to, błagam cię, wyciągnij ją stamtąd jak najprędzej i niech ona w końcu zacznie żyć, póki jest młoda. Zamknęła się z kaprysu przez błędy moje i rodziców. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, zadzwoń do mnie. Zawsze możesz na mnie liczyć. – wyciągnął z portfela wizytówkę. Szybko przewertowałem wzrokiem jej treść. Agustin najwyraźniej był jakimś dobrym lekarzem.
-Zaskoczyłeś mnie trochę. Chyba zaczynamy mówić tym samym językiem. – mężczyzna uśmiechnął się i odszedł do samochodu bez słowa. I miał rację. Wszystko co ważne zostało już powiedziane. Jedyne co mi zostało to działać.

Clari POV

Wpadłam z hukiem do klasy w której lekcje miał Roy. Wszyscy nagle na mnie spojrzeli, a ja spaliłam buraka. Co gorsza, okazało się, że lekcje prowadziła teraz Laura. Na mój widok jej kwaśna mina skwaśniałą jeszcze bardziej. Odłożyła kredę i podeszła do mnie.
-Przepraszam… ja tylko… Roy zapomniał wziąć drugiego śniadania i jego tata poprosił mnie, żebym mu zaniosła. – wyjąkałam. Powiem szczerze, że Laura Sobrado budziła strach nie tylko wśród uczniów. Dosłownie każdy kto się do niej zbliża, najlepiej, żeby uciekał gdzie pieprz rośnie.
Nauczycielka patrzyła na mnie surowym wzrokiem, a ja wyślizgnęłam się spod ściany by podać torbę chłopcu, po czym jeszcze raz przeprosiłam i jak najprędzej wyszłam z klasy. Niestety nie miałam na tyle szczęścia ile sądziłam. Laura wyszła za mną.
-Najpierw siostra zatrzymuje ucznia na pogawędki, przez co on się spóźnia, a teraz przerywa mi lekcję, robiąc przy tym takie zamieszanie, że szkoda gadać. Co to ma znaczyć?
-Przepraszam. Tak wyszło…
-Żeby mi się to nie powtórzyło. I głupia nie jestem, wpisałam Royowi spóźnienie.
-Ale dlaczego? To nie jego wina…
-Nie obchodzi mnie to! Klamka zapadła. Koniec tematu. Mam do siostry natomiast inna sprawę. – zaskoczyła mnie. Czego ona mogła ode mnie chcieć? – Tyczy się to Diego. – od kiedy ona mówi o kimś po imieniu? Szczególnie dlaczego o Diego?
-O co chodzi?
-Jak się ma? Słyszałam o wypadku, amnezji… z resztą sama mi przynosiłaś jego zwolnienie, tak?
-No, tak. Diego ma się dobrze. Mam na myśli… na tyle ile da radę. Jest zmieszany. W końcu nic nie pamięta, kto by się czuł wygodnie w takie sytuacji. Ale fizycznie wszystko z nim dobrze.
-Myślisz, ze powinnam go odwiedzić? Jako jego przełożona rzecz jasna. Reprezentując całą radę pedagogiczną. – przez chwile przeszło mi przez myśl, by powiedzieć jej o tym, że Diego jest piętro niżej, jednak szybko się tej myśli pozbyłam. Chyba mu wystarczy jak na jeden dzień… wszystkiego.
-Wątpię, żeby to był dobry pomysł. Jego dziewczyna się nim opiekuje. – ledwo przeszło mi przez gardło to słowo. – Lepiej mu nie przeszkadzać, niech odpoczywa.
-Dobrze. Proszę już iść, lekcje mam. – powiedziała stanowczo i wróciła do klasy. Głośno wypuściłam powietrze z płuc. Ta kobieta oprócz budzenia strachu była i irytująca. Postanowiłam nie stać tam dłużej i zeszłam z powrotem na parter. Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłam tam nikogo. Wyszłam na dwór i moje oczy napotkały Diego siedzącego na schodach. Właśnie gasił papierosa. Agustina ani jego samochodu już nie było.
-Już jestem. – powiedziałam cicho, a Diego odwrócił się z uśmiechem. Wstał z miejsca, równocześnie wyrzucając peta za barierkę przy schodach.
-To może skusisz się na zaległa kawę? Bo ostatnio coś nie wyszło. – odetchnęłam z ulgą. Już bałam się, że będzie chciał rozmawiać o tym co stało się przez pojawieniem się Agusa.
-Mam dyżur, nie powinnam odchodzić stąd.
-Ojtam, pół godzinki cię nie zbawi. Wrócisz akurat na przerwę, co myślisz? – zrobiłam mała pauzę po czym w końcu się zgodziłam. Z amnezją czy bez, ona zawsze będzie się upierał przy swoim dopóki nie ulegnę.
Udaliśmy się do małego baru przyszkolnego. Uczniowie często spędzają tam przerwy, a że teraz były lekcje to świeciło tam pustkami. Dodatkowo to miejsce było najbliżej położone szkoły.
Kiedy weszliśmy do środka, uśmiechem powitał nas Oruga, miły Urugwajczyk, właściciel baru. Z daleka dałam mu znać, by przyniósł dwie kawy. Usiedliśmy przy stoliku. Rozejrzałam się dookoła. W sumie dawno mnie tu nie było, ale zmian właściwie nie było. Kolorowe ściany wciąż były oblepione plakatami znanych zespołów oraz piłkarzy. Część była pozdzierana aka znak konfliktu fanów Boca i River. Przy ścianie stały dwa stanowiska z komputerami, z których każdy mógł korzystać. Naprzeciwko znajdowała się lada Orugi. Środek był wypełniony stolikami i krzesłami, a za zakrętem znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie z fotelami zamiast krzeseł, przez co przebywali tam zwykle wybrańcy, którzy dobrze wiedzieli gdzie się usadzić, żeby nie było widać co robią.
-Prawie nigdy nie pijam kawy, a tu pojawiasz się ty i sprawisz, że pije ją codziennie. – powiedziałam by przerwać ciszę.
-Może tym razem nikt nam nie przeszkodzi w rozmowie i na spokojnie ją skończmy. Kiedyś to się musi stać. Chyba, że… ilu jeszcze masz braci?
-Jestem prawie pewna, że to już wszyscy. – odpowiedziałam żartem na żart. Wtedy obok nas pojawił się Oruga z dwoma zamówionymi kawami.
-Proszę bardzo, dwie kawusie. – powiedział zadowolony. – Dawno mnie nie odwiedzałaś Clari. Co z tobą dziewczyno? Bo się nie będziemy lubić..
-Tak wyszło, przepraszam Oru. – Urugwajczyk był jedną z bliższych mi osób. Zawsze gdy tylko miałam wolą chwilę przychodziłam tu z nim pogadać. Nawet mogę go nazwać swoim przyjacielem. Zawsze mogę na niego liczyć. Z reszta znamy się właściwie od mojej ucieczki z domu. Spotkałam go przez przypadek na ulicy, a później okazało się, że jego mama często bywała w klasztorze, wiec zaznajomiliśmy się. Ja również wspierałam go w rozpoczęciu własnego biznesu, tak więc powstał „Oruga Bar”.
-No tak. Właśnie widzę co wyszło… - przewrócił oczami z tym jego głupim uśmieszkiem po czym odszedł pogwizdując. Diego popatrzył na niego z miną, z której trudno było cokolwiek wyczytać.
-O…Oruga! – krzyknęłam. – Wracaj tu!
-Mam pracę Claruchis.
-Bar jest pusty. – westchnęłam. – Wybacz za niego Diego.
-Ale to nie jest twój brat, nie? – zażartował jak zwykle.
-Nie, to Oruga, właściciel baru. Mój przyjaciel. Na początku trochę nieznośny ale idzie przywyknąć.
-Słyszałem! – krzyknął Oru z zaplecza.
-To nie podsłuchuj tylko chodź tu skoro taki stęskniony jesteś. – jak na zawołanie chłopak wyszedł z ukrycia i przysiadł się do stolika. Kolejne piętnaście minut spędziliśmy na rozmowie. Zapoznałam ze sobą Diego i Oruge, chyba nawet się polubili. Z resztą chyba nie ma na świecie osoby, która nie lubiłaby tego Urugwajczyka o urodzie azjaty. Później niestety przyszli inni klienci, wiec musiał on isć ich obsłużyć i zostawić mnie i Diego samych przy stoliku.
-Spoko typ. – powiedział Diego, kiedy Oruga się oddalił. – Tylko szkoda, że przez to musiałem czekać, żeby z tobą porozmawiać sam na sam. – poczułam gęsia skórkę na rękach, tylko nie to.
-O czym chcesz ze mną rozmawiać? Czego potrzebujesz?
-Szczerości.
-Diego, znowu? Mówiłam ci już, że sam musisz odzyskać pamięć, nie mogę ci nic powiedzieć. I tak już pewnie wiesz zbyt wiele.
-Nie o  to mi chodzi.
-Więc?
-Nie chodzi o szczerość tylko względem mnie, ale tez względem ciebie. Oszukujesz sama siebie i dobrze o tym wiesz.
-Co masz na myśli? Mówisz strasznie zawile.
-Już dobrze wiesz co mam na myśli. Jeśli chcesz to dam ci prostu przykład tego jak się jest szczerym, chcesz?
-Proszę bardzo, droga wolna. – powiedziałam urażona. O co mu do diaska chodziło?
-Okey. Od wypadku, odkąd nic nie pamiętam, jedyne co wydaje mi się w jakimś stopniu znajome to ty. I jestem pewien, że nie byliśmy jedynie przyjaciółmi, to z Marią też mi jakoś nie świta. – podniosłam powoli głowę. Ze strachu byłam w połowie sparaliżowana.
-Diego, co ty gadasz, jestem zakonnicą, wiesz o tym… - powiedziałam cicho, by nikt inny nie usłyszał naszej rozmowy. Rozejrzałam się jeszcze. Para, który przyszła przed chwilą siedziała spokojnie przy stoliku nie zwracając na nas uwagi, a Oruga był w kuchni.
-Wiem, ale miała być szczerość, wiec mówię co myślę. Clari… kocham cię. Tego też jestem pewien.
-Nie Diego. Nie… - sprałam się rękami na stoliku i chwyciłam za głowę.
-Teraz ty bądź ze mną szczera, proszę. Ty tez coś do mnie czujesz i przestań temu zaprzeczać. – czułam, że zaraz się rozpłaczę. Dlaczego on to mówił? Po co? To tylko przyniesie problemy.
-Przestań, proszę…
-Nie Clara… tym razem nie. – spojrzał na mnie błagalnie, a po moim policzku popłynęła łza. – Nie płacz, przecież to co ci mówię nie jest złe ani smutne. Mogę cię zapewnić, że jest wręcz na odwrót. Spójrz mi w oczy. – zrobiłam to o co mnie poprosił.
-I co teraz?
-Jesteś mi wstanie powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz patrząc mi teraz w oczy? Tylko tyle. Powiedz czy byłabyś w stanie to zrobić.
-Nie, nie dam rady. – powiedziałam to. Szkoda tylko, ze zanim zaczęłam zdrowo myśleć. Kiedy zorientowałam się co właśnie powiedziałam ponownie spuściłam wzrok i otarłam oczy z łez. – Posłuchaj, wiesz, że ja nie mogę…
-Cii, nic już nie mów. Nie musisz. Tyle mi wystarczy.
-Nie, ja muszę. – zaciągnęłam ostatni raz nosem. Czas się podnieść. – Masz rację. Nie będę zaprzeczać. Niczemu. Dlatego nie można też zaprzeczać temu kim jestem. A jestem zakonnicą. Swoje życie poświeciłam Bogu. Musisz mnie zrozumieć. Przecież dobrze nam się układa jako przyjaciele, po co to zmieniać?
-Ale…
-Nie, proszę zrozum mnie. Błagam. Poprosiłeś mnie o szczerość i dostałeś ją. Teraz ja proszę o zrozumienie. – wstałam od stolika i udałam się do wyjścia nie mówiąc już nic więcej. Postanowiłam więcej nie płakać, ale po wyjściu z baru, łzy same popłynęły, jakby żyły własnym życiem.

***

Ten rozdział miał być krótszy, ale wyszło jak zawsze. Miała być odamebiona Clara, wyszło jak zawsze. Wszytskie zalżalenia polecam składać w komentarzach (nie zawsze odpisuję, ale czytam wszystko!). Muszę też niestety poinformować, że począwszy od tego rozdziału przeskakujemy to systemy co 2 tygodnie. Nie wyrabiam w jeden i myślę, że tak będzie lepiej niż tak czy inaczej ciągle się spóźniać i przepraszać. 
Jeszcze jeden komunikat, ale wcale nie mnie ważny! Razem z innymi Clarinaticas i Dieguistas postanowiłyśmy otworzyć bloga informacyjnego to ten parze! Są już pierwsze posty, wiec zapraszam serdecznie! DIELARI POLSKA
Kocham mocno, do następnego!
Pala

6 komentarzy:

  1. DLACZEGO? Biedna Clara... Ona musi z nim być i kropka !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ameba nigdy całkiem nie wyjdzie z człowieka, no co zrobić? Ale spokojnie, jeszcze trochę mnie można ponienawidzić i będzie czas na wyjście z tego haha, luv

      Usuń
  2. Kocham Cię 😂❤
    I tak wiadomo że prędzej czy później i tak będę razem 👌 Przecież ona go kocha a on ją ❤
    Jedyne za co mogę Cię nienawidzić to dlatego że rozdziały są co dwa tygodnie 😑
    Ale mam nadzieję że to się kiedyś zmieni 💪💞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cud sie stał, jednak nie wszyscy mnie nienawidzą :')
      Dwa tygodnie to wcale nie mało, zleci szybciutko. Dziękuję za miłę słówka <3

      Usuń
  3. Spóźniona, bo czekałam na rekomendacje do przyjaciela, który zadeklarował się że przeczyta i przeczytał 😊
    Ale na razie rozdział
    Jak ja lubię t amebkowatą Clari
    I tak i będą razem i tak. Kochają się ❤
    Ale w następnym rozdziale chcę tą większą amebe co się Diego uczepiła 😊 Czy tylko mnie ona doprowadza do śmiechu?
    A co do mojego przyjaciela...
    Ta..Najpierw obraził się za mnie bo ne dałam mu oglądać filmów na kanale Diego, ale dopiero wczoraj zabrał się za czytanie i dzwoni do mnie o 8 rano gdy śpię. No i mi mówi swoją recenzję.
    Według niego na początku gdy usłyszał gdy FF jest na podstawie Esperanza Mia to zrezygnował (ta niech dalej przyjaźni się z trzema dziewczynami, które katują go tym serialem)
    Ale w wielkim skrócie powiedział, że teksty tej ameby Marii zna na pamięć i że opowiadanie jest świetne nie spa do 3 w nocy bo trzeba było rozdziały przeczytać.
    A do mnie powiem że rozdział jak zawsze świetny.
    Czekam na następny rozdział
    Natalia ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej jak mi miło hahahah ♥ Aż mi się łezka wzruszenia w oku zakręciła, że to było w stanie wciągnąć kogoś aż tak, żeby noc zarwać. Dziękuję i pozdrów go tam ode mnie :D

      Usuń