-Diego… - powiedziałam cicho,
odsuwając się. Miał zmęczoną twarz. Patrzył na mnie z zainteresowaniem.
-O, już nie śpisz. – wytarł łzę
spod mojego oka.
-Spałam? – zdziwiłam się. Nawet
nie zdałam sobie sprawy z tego, że zasnęłam w jego objęciach.
-Tak. Ale tylko chwilę. Jakie
piętnaście minut. Ale może lepiej połóż się już do łóżka.
-Nie powiedziałeś mi jeszcze skąd
się tu wziąłeś. Przecież ty masz…
-Amnezję, nie przypominaj. Już
wystarczająco dziwnie się z tym czuję.
-Przepraszam, nie chciałam. –
spuściłam głowę.
-Ej… - uniósł mój podbródek
powrotem do góry tak, że patrzył mi prosto w oczy. Drugą ręką natomiast chwycił
moją dłoń. – Nie przepraszaj. Jestem trochę zdenerwowany z oczywistego powodu.
A jestem tu bo zadzwoniła do mnie twoja koleżanka.
-Jak to? Kto?
-Malena... nie, Mara… nie,
inaczej… - próbował sobie przypomnieć.
-Mayi?
-Tak! Wiedziałem, że coś na M! Zadzwoniła do mnie
co mnie trochę zaskoczyło, powiedziała, że jest z klasztoru Santa Cristina…
-Catalina.
-No właśnie i powiedziała, uwaga
cytuję „Clari cię potrzebuje, więc rusz tyłek i za pięć minut cię tu widzę”. Co
miałem zrobić? Podała mi adres tak więc jestem.
-Diego, naprawdę, przepraszam cie
za nią. Mayi jest trochę szalona i często robi głupoty. Powinieneś teraz
odpoczywać, a ta wariatka… nie mam słów.
-Nie przejmuj się, nudziłem się
jak diabli. Z resztą nie mogłem spokojnie poleżeć, Maria cały czas terkotała mi
za uszami. – zaśmiał się sprawiając, że i ja się uśmiechnęłam. – Z resztą,
powiedziała, że mnie potrzebujesz. Nie mogłem cię od tak zostawić.
-Przecież mnie nie pamiętasz.
-No i? Mimo to czuję, e się znamy
i to dobrze. Prawda czy fałsz?
-Prawda.
-No właśnie. I żadna amnezja, ani
żadne inne gówno tego nie zmieni, jasne? – spojrzał mi o oczy jeszcze głębiej.
Przez chwilę milczałam, po czym go ponownie przytuliłam.
-Dziękuję.
Diego objął mnie ramionami. Miał
rację. Żadna amnezja, ani nic nie zniszczy naszej relacji. Popełniłam błąd
chcąc się od niego oddalić. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że
jesteśmy sobie potrzebni nawzajem. Tylko on umiał mnie uspokoić, a ja byłam w
stanie mu pomóc z tym przykrym skutkiem wypadku. Takiej przyjaźni nie można
zaprzepaścić.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły
się, a w progu stanęły matka przełożona oraz Gaby. Powoli odsunęłam się od
Diego i przetarłam mokre oczy.
-Dobry wieczór. – powiedział
chłopak.
-Szczęść Boże. – powiedziała
matka. – Clara, przyniosłam ci tabletki uspokajające, ale widzę, że już jest ci
lepiej.
-Tak, już lepiej. Jestem tylko
trochę zmęczona. – zaciągnęłam nosem.
-W takim razie połóż się już. A
pan również powinien iść odpocząć, słyszałam o wypadku i niema z tym żartów.
-Tak, już idę. – powiedział po
czym zwrócił się jeszcze raz do mnie. – Śpij dobrze, porozmawiamy przy
najbliższej okazji. – pocałował mnie w czoło i wyszedł razem z matką
przełożoną. Zostałam w pokoju razem z Gaby.
-Clari… - zaczęła zmieszana. – Co
tu się właściwie stało?
-Nic. Nie wiem o czym mówisz.
-Jesteś pewna? Bo wyglądało to…
wiesz. Dwuznacznie.
-Nie przesadzaj Gaby. Mówię prawdę. Widziałaś kiedyś żebym kłamała?
-No… no tak właściwie. –
wzruszyła ramionami.
-Dobranoc. – odpowiedziałam
krótko i podłam na poduszce, od razu odlatując w krainę Morfeusza.
Następnego dnia postanowiłam z
samego rana udać się do mieszkania Diego, by sprawdzić jak się ma i podziękować
mu za to, że wczorajszego wieczoru przyszedł mnie pocieszyć i przytulić. To
było dla mnie naprawdę ważne. Dlatego też matka przełożona pozwoliła mi iść.
Zdobycie pozwolenia nie było łatwe. Tak jak Gaby powiedziała, wczorajsza
sytuacja wyglądała dziwnie. Sama nie rozumiem dlaczego. On mnie jedynie
przytulał, nic więcej. Chyba miał na to wpływ też fakt, że nie znali powodu
mojego wczorajszego załamania. Rzecz jasna od samego rana nie uniknęłam miliona
pytań ze strony sióstr. Lecz nic nie powiedziałam. Po pierwsze, to zbyt bolało.
Wolałam o tym nie myśleć. Po drugie, nie chciałam by ktoś się dowiedział.
Zawsze unikałam tematu mojej rodziny i w sumie dla wszystkich są oni jak
legenda. W końcu byłam bardzo młoda kiedy pojawiłam się w klasztorze. Normalnie
trafiłabym od nich prosto do rodziców – dlatego powiedziałam wtedy, że jestem
sierotą.
Czy dobrze postąpiłam? Nie. I
całkowicie zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie mogę się przyznać. Przecież… nie.
Nikomu o tym nie powiem. Nawet Diego. To zbyt poważne.
Jak to mówi powiedzenie „o wilku
mowa”, wychodząc z klasztoru przed wejściem spotkałam właśnie jego. Zaskoczył
mnie jego widok.
-Diego? Co ty tu robisz? –
zapytałam. Oczywiście cieszyłam się, ze tu był. W końcu szłam go zobaczyć.
-Ostatnio coś często mnie o to
pytasz, nie sądzisz?
-Naprawdę? Nawet nie zauważyłam –
zaśmiałam się.
-Przyszedłem cię zobaczyć i
zapytać jak się masz. Wczoraj byłaś w nienajlepszym stanie…
-Wiem, ale już jest lepiej. –
przerwałam mu żeby nie ciągnął tematu.
-Cieszy mnie to, naprawdę. Gdy
się uśmiechasz jesteś dużo ładniejsza, wiesz? – włożył dłonie do kieszeni
jeansów i przekrzywił głowę na prawo.
-Przestań głupku! – dałam mu
kuksańca i roześmiałam się, a on razem ze mną.
-Ale poważnie, co się stało? Mam
na myśli… dlaczego płakałaś? Ktoś ci coś zrobił? – teraz już spokojnie, patrzył
na mnie z troską.
-Może chodźmy się przejść, albo
do kawiarni.. gdziekolwiek. Nie chcę tak stać przed klasztorem.
-Naturalnie. – powiedział
nonszalanckim głosem i wziął mnie pod rękę. Powędrowaliśmy więc ku najbliższej
kawiarni.
Kiedy weszliśmy do środka byłam
już pewna, że Diego zapomniał o temacie. Po drodze mówiliśmy kompletnie od
rzeczy. Jednak myliłam się. Zaraz po tym jak usiedliśmy przy stoliku i
dostaliśmy kawę, powróciło to okropne pytanie.
-To jak? Może teraz powiesz mi co
się stało?
-Nie rozumiem o czym mówisz. –
powiedziałam szybko i wzięłam łyk kawy. Uśmiechnęłam się pod nosem
przypominając sobie moją starą rozmowę z Diego.
-Clari… proszę. Nie pytam ze
złośliwości. Może mogę ci jakoś pomóc…
-Pomogłeś mi już wystarczająco.
Wręcz aż za dużo. Nie masz pojęcia jak wdzięczna ci jestem. Więcej zrobić się
nie da.
-Ale na pewno…
-Diego, proszę. Są sprawy,
których nie da się już odwrócić. Można je tylko zaakceptować. I to właśnie
musze zrobić, mimo, że jest to ciężkie.
-Rozumiem. Ale wiesz, że zawsze
możesz na mnie liczyć, prawda?
-Wiem. Ty również. A właśnie. –
klasnęłam ochoczo w dłonie. – Mogłeś się w końcu wyspać?
-Tak. – roześmiał się. – Kiedy
przyszedłem Maria spała. Może się zmęczyła ciągłym gadaniem, kto wie? Swoją
drogą… powiedz mi prawdę, dobrze?
-O co chodzi?
-Maria… powiedziała, że jest moją
dziewczyną. Ja wyjechałem niedawno do Buenos Aires, a ona została. To prawda?
-Lekarz powiedział, ze nie wolno
ci nic mówić. Musisz sobie wszystko sam przypomnieć.
-Oj no błagam, skoro ona już
zaczęła mówić, to chcę wiedzieć.
-Ale czym więcej będziesz
wiedział, tym bardziej zagubiony będziesz się czuł. Dajmy sobie spokój.
-Chodzi o to, że widzę ją i… nic
nie czuję, rozumiesz? A z tego co wiem to amnezja działa na mózg, nie na serce.
Mylę się? I nie wiem, nie potrafię nawet w najmniejszym stopniu przypomnieć
sobie tego co było między nami. Co więcej, wydaje mi się, że po prostu kocham
kogoś innego. – spojrzał mi prosto w oczy, wiec szybko spuściłam wzrok i
zakaszlałam. – Co jest? Zakrztusiłaś się? Pójdę po wodę. – już wstawał od stołu
kiedy zatrzymałam go.
-Nie! Już jest dobrze. – usiadł z
powrotem.
-Na pewno?
-Tak. Posłuchaj mnie. Zadajesz mi
niezręczne pytania. Mówiłam ci, lekarz nie pozwolił mi nic mówić. Z resztą to
twoja dziewczyna, powinieneś jej ufać, a
nie pytać mnie o to.
-Niby tak. Ale… coś mi nie
pozwala jej ufać. Nie oceniaj mnie, sam tego nie rozumiem.
-Nie oceniam cię. Nie o to mi
chodzi. Po prostu… - zamilkłam. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że za oknem
stoi młody chłopak przyglądając mi się. Był szczupły i miał rude włosy. Ubrany
był w niestarannie założoną białą koszulę i czarne spodnie. Patrzyłam na niego
jeszcze chwilę, po czym z jego ust wyczytałam jedno słowo, które już nie
pozostawiało mi wątpliwości. „Clarita”.
-Nacho. – powiedziałam cicho.
-Kto to jest? Jaki Nacho? –
dopytywał patrząc na chłopca, lecz ja nie odpowiedziałam. Nacho praktycznie
wbiegł do kawiarni. Wstałam na jego widok. To był on, mój mały braciszek… już
nie taki mały.
-Nachito. – powiedziałam, a on
podszedł do mnie i nic nie mówiąc przytulił mnie. Po chwili puścił mnie i
popatrzył mi w oczy.
-Czyli Agus mówił prawdę.
Naprawdę żyjesz. – mówił wzruszony.
-Cześć. – przerwał Diego, który
wciąż siedział na krześle przyglądając się nam. – Jestem Diego. – podał mu
dłoń, a mój brat odwzajemni uścisk.
-Nacho.
-Nietypowe imię. – zmierzył chłopaka
wzrokiem.
-Bo na imię mam Ignacio. Ale nie
przepadam za tym imieniem. Jestem bratem Clari.
-Aaaa… - odetchnął. – Dobrze, to
ja już może pójdę, zostawię was samych. – zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek,
Diego duszkiem wypił całą kawę po czym wstał od stołu. – Zostawiam ci pieniądze
za kawę, ok?
-Daj spokój…
-Nie dam spokoju. Jestem
dżentelmenem. – wtedy dał mi lekkiego całusa w policzek i wyszedł z kawiarni
bez słowa.
-Twój chłopak? – zapytał mnie
Nacho, po tym jak już usiedliśmy do stolika.
-Poważnie? A widziałeś może mój outfit?
– zapytałam sarkastycznie.
-Tak, po prostu ciężko mi w to
uwierzyć. Widziałem się wczoraj wieczorem z Agusem i powiedział mi wszystko. Że
spotkał cię w… klasztorze. Jako zakonnice. Że żyjesz. I powiedzieć ci szczerze?
Nie uwierzyłem mu ani na słowo. Pokłóciliśmy się dosyć mocno, więc dał i adres
żebym sam poszedł się przekonać ale po drodze cię zobaczyłem i… Clari, dlaczego
to zrobiłaś?
-Ja… musiałam. Dobrze wiesz jak
było w domu. Nie wytrzymałam. Nawet u siebie nie mogłam być sobą.
-Wiem, ale to przecież nie powód
by udawać martwą.
-Nie udawałam martwej. Po prostu
uciekłam.
-Nie mogliśmy cię znaleźć,
rodzice stracili zmysły szukając się, aż w końcu…
-Nie kontynuuj. Już wczoraj
Agustin był tak życzliwy, że w bardzo miły sposób powiedział mi o śmierci
rodziców. – powiedziałam łamiącym się głosem. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
-CO? – krzyknął zdziwiony, a
wszyscy pozostali klienci kawiarni spojrzeli na nas przerażeni. – Czy jego
porąbało?! Typ jest chory psychicznie!
-Co masz na myśli?
-Mama jest w Rosario cała i
zdrowa, a tata ma zlecenie w Chile, więc wyjechał na parę tygodni, ale jedno
jest pewne. Wcale im się do śmierci nie spieszy. Chciałem powiedzieć, że w
końcu stracili nadzieję na to, że wciąż żyjesz. – wmurowało mnie. Jak Agustin
śmiał mnie tak okłamać? Jak bardzo głupim trzeba być? Jak można wymyślać tak
okropne rzeczy? Bardzo ciężko przeżyła to co mi powiedział, a teraz nagle się
okazuje, że to podłe kłamstwo.
-Co za… ugh!
-Nie przejmuj się Clari.
Najważniejsze, że nic im nie jest. I tobie również. Tęskniłem, wiesz?
-Ja też tęskniłam. I to bardzo.
Dwie godziny później ponownie
była w drodze do mieszkania Diego. Byłam mu winna wyjaśnienia. Miałam wrażenie,
że źle się poczuł przez to, że przez chwilę przestałam zwracać na niego uwagę i
zajęłam się Nacho.
Kiedy dotarłam do budynku w
którym mieszkał Diego rozpoczęłam swoja wyprawę na czwarte piętro. Ku
nieszczęściu nie było tu windy. Ku mojemu szczęściu gdy dotarłam na pierwsze
piętro, spotkałam cel mojej podróży. Diego schodził szybko po schodach i nie
zdążył zauważyć mnie na czas przez co wpadł na mnie. Poślizgnęłam się i gdy już
myślałam, że powrócę na parter w bolesny sposób, złapał mnie w talii i
przyciągnął do siebie.
-Wszystko okej? – powiedział cicho,
uspokajając oddech. Ja również byłam przerażona, więc chwilę odczekałam
próbując ustawić sobie w głowie po kolei co się właśnie stało, po czym przytaknęłam
i odsunęłam się.
-Pytanie brzmi czy z tobą
wszystko dobrze? Wydajesz się nabuzowany.
-Tak. Tylko się trochę
zdenerwowałem. Przecież ona nie zamyka jadaczki, tak się żyć nie da. Ale
nieważne. Tym się nie przejmuj. Co tu robisz?
-Wpadłam tylko na chwilę.
Chciałam cię przeprosić za to, że tak dziś wyszło z tym spotkaniem.
-Nie przejmuj się. Twój brat
przyszedł i chyba dawno się nie widzieliście z tego co wnioskuję.
-Tak, bardzo długo. Nawet nie
masz pojęcia ile. Nacho zawsze był moim małym braciszkiem i teraz gdy go
spotkałam… tak bardzo się zmienił fizycznie, ale w środku to wciąż on.
-Mhm. Wiesz co? Zanim powiedział,
że jest twoim bratem trochę się przestraszyłem. – zbliżył się odrobinę.
-Czego? Jak na mój gust nie
wygląda ani trochę groźnie. – powiedziałam zaskoczona jego słowami.
-Nie w ten deseń. Po prostu tak
emocjonalnie zareagowałaś na jego widok… nawet odrobinę zrobiłem się zazdrosny.
– przybliżył się jeszcze trochę.
-Diego… - czułam jak moje
policzki spieka rumieniec.
-No co? Ludzie z amnezją też mają
uczucia, wiesz o tym? Zakonnice chyba też… czy się mylę?
-Diego… nie…
-Diegi, misiak, poczekaj chwilę…
- usłyszeliśmy ten irytujący głos dochodzący ze schodów. Maria szła do nas.
Diego szybko odskoczył do tyłu. W przeciągu pięciu sekund dziewczyna już stała
wlepiona w Diego. – No przepraszam. Serioursly. Ja wiem, ze dużo gadam, no ale
taka jestem. Już tego nie pamiętasz, ale kiedyś to lubiłeś.
-Poważnie? – wypaliłam jak zawsze
w najmniej odpowiednim momencie. Nic bardziej absurdalnego chyba wymyślić nie
mogła. – No tak… ja już sobie lepiej pójdę. Do zobaczenia. – powiedziałam i jak
najszybciej udałam się na parter. Intuicja jednak podpowiadała mi, żebym na tym
parterze została. Przez echo perfekcyjnie słyszałam ich rozmowę.
-To jak Diegi? Dasz mi jeszcze
szansę?
-Jasne, że tak. Ja też nie
powinienem reagować w ten sposób. Przepraszam. – odrzekł skruszony.
-To świetnie. Wróć już do środka.
Zamówimy chińszczyznę, okejki? Ja jeszcze pójdę na dwór zapalić i wracam. –
usłyszałam jeszcze odgłos całusa i kroki. Diego na górę, a Maria na dół. Z
impetem ruszyłam ku drzwiom by mnie nie zauważyła, lecz nie udało się.
-E e e… e. – odwróciłam się
powoli słysząc ją. – Czy ty myślisz, ze ja jestem stupid?
-Co? – uniosłam brwi.
-Ugh, czy myślisz, ze jestem
głupia? Dobrze wiedziałam, że tu jesteś i podsłuchujesz.
-Nie podsłuchiwałam. –
zaprzeczyłam natychmiastowo, mimo iż miała rację.
-Oj daj sobie spokój sister. I to
nie jedyne co wiem. Słyszałam też twoją rozmowę z Diegim.
-Ja…
-Posłuchaj mnie maleńka, on jest
mój. Zapisz to sobie gdzieś, w jakiejś Biblii czy czego ty tam używasz. W sumie
wisi mi to. Najważniejsze, że żadna źle ubrana lasia nie będzie mi podbijać do
chłopaka. Oddal się od niego. Nie chcę cie tu więcej widzieć, ani nigdzie w
jego pobliżu.
-Dobra, czyli rozmawiamy w ten
sposób. – wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam się. – Teraz ty posłuchasz
mnie. Nie będziesz mi dyktować co mam robić, a czego nie! Szczególnie, że
jesteś jedną wielka oszustką. Wiem ile Diego się prze ciebie nacierpiał. Nie
pozwolę by teraz się to powtórzyło. Nie odzyskasz go. On w końcu odzyska
pamięć, nie pomyślałaś? A ja zamierzam mu w tym pomóc najlepiej jak mogę. Wiesz
dlaczego? Bo jest dla mnie naprawdę ważny. Nie to co dla ciebie. Ty która
chcesz go jedynie wykorzystać.
-Nie chcesz mieć we mnie wroga…
-Zastanów się czy ty chcesz mieć
go we mnie. Z Bogiem. – powiedziałam zdenerwowana i wyszłam
trzaskając za sobą drzwiami.
***
Patrzcie patrzie... ktoś nam się tu odamebia :O Wahtever JEST 23:33 WIĘC SIE WYROBIŁAM, AMEN. Nie będę się teraz rozpisywać bo jeszcze to przeciągnę plus jestem zmęczona podrywaniem argentyńczyka (co ze mną nie tak). Lepiej nie pytać, z Bogiem!
Pala
Moje modlitwy zostały wysłuchane i jej rodzice żyją, yay! Jezu, ale ta laska ma poprzestawaine w głowie, i jescze ten angielski XD. A tak przy okazji, ile +- lat ma Nacho? Świetny rozdział i czekam na nexta 😘
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest zajebisty zresztą jak całe ff 😉
OdpowiedzUsuńNajbardziej wkurza mnie ta Maria ona jest chora przecież i tak prędzej czy później amnezja Diego zniknie i wszystko wróci do normy i ta analfabetka wróci tam skąd przyjechała 😆
A najlepsze było kiedy zjawił się Nacho i powiedział że rodzice Clari żyją 👌
Mam nadzieję że w następnym rozdziale Diego będzie całkowicie zdrowy i laska sobie pojedzie o nic więcej nie proszę tylko o to😂💕
Czekam na kolejny rozdzialik 😘
Mam nadzieję że moje prośby do Ciebie zostaną wysłuchane ✌😹
Klara spóźniona <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział czytałam chyba pięć razy ale dopiero teraz przeczytałam to w całości.
Tak już jest jak jedziesz do Włoch na festiwal filmowy z bratem. Never Maint.
I dzięki bo przez Ciebie znów mam fazę na piosenki Juego De Dos.
Małgośka nadal największa ameba umysłowa jaką znam.
Clara wreszcie zmądrzała. A myślałam, że będę musiała czekać jeszcze pięćdziesiąt rozdziałów zanim się odamebi.
Czekam na następny ^^
Klars <3