czwartek, 25 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 19

Czy żałowałam tego co stało dzisiejszego ranka? Trochę tak i nie. Z jednej strony postąpiłam dobrze. Przecież miałam rację, jestem zakonnicą i swoje życie poświęcam jedynie Bogu. Ale z drugiej strony… miałam wyrzuty sumienia. Diego na pewno źle się po tym poczuł. Zależy mi na nim, nie chciałam, żeby tak było. Odrobinę mnie poniosło. Dlatego właśnie stałam teraz przed drzwiami do mieszkania Diego ogarnięta przez wątpliwości.
Po co przyszłam? Sama nie jestem pewna. Chciałabym teraz porozmawiać z nim na spokojnie, wyjaśnić wszystko. Żeby nie było nieporozumień i… bólu, który też odczuwałam mimo wszystko. Jednak wątpliwości napływały z myślą, ze sprawa może się jeszcze bardziej pogorszyć czego nie chciałam.
W końcu podjęłam decyzję. Niepewnie zbliżyłam dłoń do drzwi by zapukać gdy w ostatnim momencie zrezygnowałam. Za późno. Zdążyłam lekko popchnąć drzwi, nie wydając zbyt głośnego dźwięku. Okazało się, że drzwi były otwarte. Uchyliłam je jeszcze odrobinę po czym zauważyłam zamyślonego Diego, siedzącego na kanapie. Po chwili pojawiła się obok i Maria.
-Diegi, co z tobą? Siedzisz tak już z godzinę i nic nie mówisz.
-Nic, wszystko dobrze. – odpowiedział poważnym tonem nie ruszając się.
-Czy ty… zaczynasz sobie coś przypominać?
-Nie. Uwierz mi, że nie pamiętam nic. Miałem ostatnio wrażenie, że jakby jakieś wspomnienia zaczynają do mnie dochodzić, ale tylko mi się wydawało. Teraz się czuję jeszcze bardziej zagubiony niż przedtem…
-Oj misiu… - Maria usiadła obok i przytuliła go, ale on wciąż się nie ruszał i siedział zastygnięty. – Za niedługo na pewno wszystko sobie przypomnisz. Mówiłam ci, że ci pomogę. A jak już wszystko będzie jak powinno będziemy razem szczęśliwi, tak? – Diego zerwał się z kanapy.
-Idę do łazienki. – burknął pod nosem i zaczął iść ku drzwiom, lecz Maria była szybsza. Pobiegła za nim i złapała go za rękę.
-Poczekaj. – odwróciła go do siebie i trzymała za dłonie. – Diegi, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, ale zachowujesz się ostatnio tak dziwnie, że ja mam wątpliwości, czy na pewno mogę liczyć na ciebie.
-Proszę cię…
-Przecież od wypadku kto jest zawsze przy tobie? No  ja, nikt inny dearie. Przyjechałam z drugiego końca świata by być z tobą. By się tobą opiekować. Ja wiem, że czasami jestem nieznośna. Zawsze tak było, ale przecież się kochamy. Ja zawsze akceptowałam ciebie, a ty mnie, więc co się stało? – nastała chwila ciszy. Miałam ochotę wtargnąć do środka i wykrzyczeć, że to same kłamstwa. Jak ona śmiała? Ta dziewczyna nie ma wstydu. Już miałam pchnąć drzwi i przerwać to całe przedstawienie, gdy Diego zaczął namiętnie całować Marię.
Wstrzymałam się. Z resztą moje nogi i tak odmówiły posłuszeństwa. Patrzyłam na dwójkę Hiszpanów zatraconych w pocałunkach nie mogąc uwierzyć w to co widziałam. Maria dopięła swego. W sumie jakby nie patrzeć to nawet jej w tym pomogłam. Po chwili para przemieściła się na kanapę, wiec odruchowo zamknęłam drzwi z hukiem. Kiedy zorientowałam się co zrobiłam, zbiegłam po schodach prosto do wyjścia.

Obudziłam się oddychając ciężko. Zegarek wskazywał 6:20. Budzik i tak za chwilę miał dzwonić.
Czy to był sen? Niestety nie. Wspomnienie z wczorajszego wieczoru. Chciałabym by było inaczej. Obraz Diego gdy nagle zbliżył swoje usta do Marii nie dawał mi spokoju. Widziałam to nie ważne czy miałam oczy zamknięte czy otwarte.
Wyciągnęłam z szafy habit i udałam się do łazienki by się umyć i przebrać. Kiedy byłam już gotowa akurat zadzwonił budzik przez co Mayi i Gaby obudziły się.
-Dzień dobry. – powiedziałam ponuro. Miało to zabrzmieć inaczej ale wyszło jak zawsze.
-Oj z tego co widzę to nie dla ciebie. Co się stało? Znowu koszmary? – powiedziała promiennie uśmiechnięta Gabriela.
-Coś takiego. Tylko, że dużo gorszego. Nieważne. Pójdę pomóc Rosie przygotować śniadanie. – machnęłam ręką zawiedzona i wyszłam. Nie chciałam o tym rozmawiać. Jeszcze bardziej bym o tym myślała, a wcale tego nie chcę.
Ledwo weszłam do kuchni z zdążyłam się przywitać z Rosą, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Obydwie naprawdę się zdziwiłyśmy, w końcu nigdy się nie zdarzało, żeby ktoś przychodzi tu o tej godzinie, w końcu jeszcze nie wszystkie siostry wstały. Podejrzewając kto może stać po drugiej stronie drzwi, zadeklarowałam się, że pójdę je otworzyć. I nie pomyliłam się. Moje oczy napotkały nikogo innego jak Diego.
-Co tu robisz? – zapytałam chłodno, nie patrząc mu w oczy.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, co tu robisz? – ponowiłam moje pytanie. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim.
-Mogę wejść?
-Nie. Jest troszkę wcześnie jakbyś nie zauważył, plus to jest klasztor.
-Clari, przyszedłem pogadać. Już zrozumiałem wszystko co mi powiedziałaś, tak? Po prostu nie chcę, żeby było miedzy nami tak jak w tym właśnie momencie.
-Czyli?
-Widzę, że jesteś na mnie zła. Dlatego chcę cie przeprosić. Po prostu… bądźmy przyjaciółmi jak zawsze, nie? Ty masz swoje życie, ja mam swoje, ale nie kłóćmy się, proszę.
-Wątpię, żeby wszystko mogło wrócić do normy.
-Dlaczego? Jeny, Clara, zastanów się w końcu czego chcesz!
-Chcę żebyś sobie poszedł. Ty też pewnie chcesz już iść, wątpię żebyś się wyspał…
-Co masz na myśli?
-Nic. – wzruszyłam ramionami i obrażona oparłam się o framugę, a on zmienił nagle wyraz twarzy.
-Więc to ty… byłaś wieczorem u mnie, tak?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Ok, nie wiem dlaczego wczoraj tam byłaś, ani co dokładnie widziałaś, ale nie rozumiem co widzisz w tym złego. Między nami jest wszystko jasne, a Maria to moja dziewczyna, tak? To chyba normalne, że gdy jest się w związku z drugą osobą to czasami trzeba…
-Wystarczy! – przerwałam mu. – Ja nie… nic… idź już lepiej. Wstałam dziś lewą nogą i jeszcze przyszedłeś mnie denerwować. Cześć. – powiedziałam krótko i zamknęłam mu drzwi przed nosem.

Diego POV
Po mojej wizycie w klasztorze od razu wróciłem do domu. Wciąż wydawało mi się, że przed chwilą zaistniała sytuacja była sceną zazdrości, ale Clari przecież wprost powiedziała, że między nami nic nie będzie. Tak więc znowu byłem w swoim  mieszkaniu. Przez panującą ciszę stwierdziłem, że Maria jeszcze śpi i miałem rację. Jak ją zostawiłem, taką ja zastałem. W sumie to podobała mi się. Była naprawdę ładna. Mimo, że czasami mnie denerwowała to była przy mnie i nigdy nie potraktowała mnie źle. Nie znam naszej historii zbyt dokładnie, unikała tego tematu, pewnie przez to co powiedział lekarz. Ale nic nie szkodzi. Za niedługo pewnie wszystko sobie przypomnę. Może nawet wrócę z nią do Hiszpanii, ko wie gdzie mnie wiatr poniesie.
Rzuciłem kurtkę na krzesło i położyłem się obok niej po czym szybko zasnąłem.

Wieczorem postanowiliśmy iść na kręgle. Maria znalazła w Internecie najbliższą kręgielnie, jednak zarządziła, że najlepiej będzie udać się do najpopularniejszej kręgielni w Buenos Aires, która znajdowała się aż w Palermo. W końcu zgodziłem się.
Kiedy byliśmy już na miejscu, okazało się, że jest tam pełno ludzi, a kolejka była kosmiczna.
-To może jednak pójdziemy do innej kręgielni? Zanim się dostaniemy to minie jakaś godzina jak nie wiecej…
-Nie, tu będzie najlepiej, mówię ci. I jak się chce to można i wejść szybciej. Rozumiem Diegi, że nie pamiętasz zbyt wiele, ale wystarczy pomyśleć Misiak. – zrobiła ten intrygujący uśmiech i pociągnęła mnie za sobą na przód kolejki.
-Przerażasz mnie odrobinę, wiesz?
-Wiem, przywykniesz. Ale zaufaj mi, mam dobry plan. – w końcu znaleźliśmy się na początku kolejki. Maria bez zastanowienia podeszłą do nieznajomej nam pary.
-No cześć. – powiedziała śmiało, a zdecydowanie młodsi od nas – chłopak i dziewczyna spojrzeli zdziwieni. – Jestem Mari, a to mój chłopak, Diego. Mamy do was interes. Widzę, że jesteście we dwoje jak my i jakby tak połączyć siły? Wiecie co mam na myśli?
-Yyy… niekoniecznie. – powiedział chłopak.
-Chodzi o to, że kolejka jest długa, a my jesteśmy przyjezdni i bardzo chcieliśmy tu zagrać. Możemy zrobić coś w rodzaju pojedynku między parami, jak myślicie?
-W sumie to ciekawy pomysł. – wtrąciła niska dziewczyna w spiętych blond włosach. – Zgódź się, będzie fajnie! – nalegała.
-No dobrze. Dla mnie bomba. Ale jedna sprawa jest jasna, nie będzie żadnych forów.
Dosłownie dziesięć minut później mieliśmy już swój tor, razem z przed chwilą poznaną parą. Mimo dziwnego pierwsze wrażenia okazali się całkiem w porządku. Ciro i Keira – bo tak się nazywają – obydwoje pochodzą z Buenos Aires i mają po dwadzieścia lat. Dobrze wydawało mi się, ze są młodsi, aczkolwiek w rozmowie tej różnicy nie było. Jeszcze nie zakończyliśmy pierwszej rundy, a oni poszli do barku kupić drinki. Maria poszła z nimi, ja jednak sobie podarowałem. Nie miałem ochoty pić. W dodatku przez tą całą amnezję, która wciąż nie chce sobie pójść wciąż czuję się dziwnie i nieswojo. Jeszcze by mi się pogorszyło.
Po powrocie moich towarzyszy kontynuowaliśmy grę. Pierwszą rundę przegraliśmy. Niestety z mojej winy. Najwyraźniej kręgle to nie był mój konik. Druga potoczyła się podobnie.
-Diegi, co z tobą? – zapytała rozczarowana Maria.
-Przepraszam, to chyba nie mój dzień. Ale musisz przyznać, że zasłużyli na wygraną. Są serio świetni.
-Dziękuję dziękuję. – ukłonił się Ciro. – Nie ma co się przejmować, jestem tu dosyć często więc to żaden wstyd przegrać z mistrzem.
-I to jakim skromnym.
-To może w ramach rewanżu pójdziecie z nami na mały melanż? Przez tego drinka mam ochotę na coś mocniejszego.
-Nie wiem czy to dobry po…
-Jasne! – krzyknęła Maria, nie zwracając na mnie uwagi. – W końcu dzięki wam tu weszliśmy, teraz chyba wypada nam się odwdzięczyć, nie? – westchnąłem. Nie miałem już innej opcji jak znowu pójść na „kompromis”.
Na miejscu oniemiałem. Klub był wypchamy dobrze bawiącymi się ludźmi. Większość już prawdopodobnie była pijana. Przykładowo chłopak, który wymiotował do roślinki na korytarzu. W powietrzu unosił się zapach potu i alkoholu.
Nie byliśmy już w Palermo. Nasi nowi przyjaciele stwierdzili, że o tej godzinie już trudno będzie się dostać do tych lepszych klubów, wiec byliśmy teraz znacznie bliżej domu. Klub nie był najwyższych lotów. Miat trochę swojskości, ale było widać, że nie ma tu zbytniej kontroli.
Szybko wypatrzyliśmy wolny stolik, jednak szybko zostałem przy nim sam. Pozostali poszli zamówić drinki, a ja wciąż nie czułem się na siłach. Prawdę mówiąc najchętniej poszedłbym teraz do domu, ale nie mogłem tego zrobić. Byłem Marii coś winien za to jaka dla mnie była. Towarzyszenie jej tutaj to minimum z tego co mogłem dla niej zrobić.
Chwilę później wrócili. Ciro i Keira usiedli naprzeciwko siebie, a Maria śmiejąc się wylądowała na moich kolanach. Zaskoczyła mnie odrobinę, przez co gwałtownie się poruszyłem i odrobina jej drinka chlusnęła na jej sukienkę.
-O nie, przepraszam! – powiedziałem przerażony. Jestem tak rozkojarzony, że nie wiem co się dzieje wokół. Maria jednak wciąż się śmiała.
-Co ty Diegi, nic się nie stało! Takie rzeczy się zdarzają. Nie bądź już taka ciota i wyluzuj, jasne? – powiedziała nie przestając się śmiać. Para dołączyła do niej. W końcu sam się zaśmiałem. Cała ta sytuacja była w sumie zabawna. Spojrzałem na plamę po zielonym drinku na niebieskiej sukience Marii. Ten widok był taki znajomy. Totalnie jak Clari, gdy ubrudziła się farbą malując moje mieszkanie.
Ale to było jeszcze przed moim wypadkiem.
Przypomniałem sobie.
Wszystko.

***

Pierwszy raz pisałam rozdział totalnie bez planu tego co sie zdarzy. Wyszło jak wyszło, mam nadzieję, że nie najgorzej. Jak na mój gust w sumie jest ok, mimo, że dosyć krótko. Swoje opinie natomiast możecie zostawiać w komentarzu! (nalegam, darmowe cukierki!)
Pala

4 komentarze:

  1. Najpierw cukierki potem komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faken, tego się nie spodziewałam. A jak obiecam, że następny rozdział będzie mniej amebowaty? :"D

      Usuń
    2. No dobra ;D Ale i tak będę czekać na te cukierki

      Usuń
  2. Mmm... Myśl o Clari i odrazu wszystko wraca... No i bardzo dobrze! XD Opłacało się czekać te 2 tygodnie!

    OdpowiedzUsuń