czwartek, 23 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 14

Minęły już trzy dni od koncertu i… cóż, mojej szczerej rozmowy z Diego. W sumie w przeciągu tych dni widziałam go raz lecz tylko jeden i to przez nie więcej jak pięć sekund. Przechodząc przez korytarz zauważyłam jak wychodzi od ojca Daniela, więc szybko schowałam się za ścianą. Trzymał w dłoniach jakieś dokumenty i idąc, czytał ich zawartość nie odrywając wzroku od kartek. Może to przez skupienie, ale wydawał mi się przygnębiony. Przez moment miałam nawet ochotę wyjść i przywitać się, lecz stwierdziłam, że to bez sensu. Nie będę zaprzeczać swoim własnym słowom. I to było tyle. Od tego czasu go nie widziałam. Wiem tylko, że całymi dniami pracuje. Projekt schroniska ruszył już na drugi dzień po koncercie. Niby było więcej czasu ale ksiądz nie chciał czekać dłużej. To wszystko czekało już wystarczająco długo. Przynajmniej dzięki temu nie musiałam, aż tak bardzo stresować się idąc gdziekolwiek, że go spotkam. Ja natomiast w związku z tym, że ostałam przecież wybrana do pomocy to działałam raczej w stertach papierów z ojcem Danielem. Tak było też dzisiaj. Kto by pomyślał, że założenie schroniska może być aż tak bardzo skomplikowane. Nagle zadzwonił jego telefon. Natychmiast wstał i wyszedł by odebrać połączenie. Zignorowałam to i kontynuowałam swoją pracę. Po chwili wrócił.
-Clara, misja specjalna. I dosyć ważna. – podniosłam głowę z zainteresowaniem. Cóż, siedzenie na miejscu i papierkowa robota przez dłuższy czas zaczyna być dokuczliwa dla kręgosłupa. Przydałoby się wyrwać choć na chwilę.
-Co się stało?
-Chłopakom na budowie brakło trochę błękitnej farby do wykończenia jednej ściany. Ja nie jestem w stanie się wyrwać plus za chwilę mam mszę. Mogłabyś?
-Tak! – myślałam, że podskoczę z radość po czym efekty siedzenia dały się we znaki, wiec wstałam powoli słysząc ciche chrupnięcie w krzyżu.
-To świetnie. Słuchaj, farba jest w kantorku obok kuchni. Otwórz go moimi kluczami. – podał mi cały pęk kluczy. Spojrzałam na niego z zażenowaniem. – Któryś z nich na pewno będzie do kantorka, tym się nie przejmuj. Oddasz mi je jak wrócisz bo teraz już muszę wyjść. Dzięki ci wielkie Clarita. – ominął mnie i wyszedł. Ja natomiast wróciłam wzrokiem ku kluczom i westchnęłam ze zrezygnowaniem. Czas przypomnieć sobie wszystkie wyliczanki.
Podeszłam do drzwi i po kolei sprawdzałam klucze. Za dziewiątym razem w końcu trafiłam na ten odpowiedni. Zaświeciłam światło i odnalazłam odpowiednią farbę. Wyszłam zamykając za sobą drzwi. Klucze schowałam do kieszeni habitu i wyszłam. Droga minęła mi dosyć szybko. Wiedziałam jak tam dojść, ponieważ już raz tam byłam jeszcze przed koncertem, razem z księdzem, by oglądnąć budynek. Było to blisko, więc farba nie sprawiała mi aż takiego ciężaru. Z resztą było to małe wiadro.
Kiedy doszłam już do swojego celu, spojrzałam w górę ponownie oglądając budynek. Nie był on bardzo wysoki. Dwupiętrowiec. Na zewnątrz było słychać stukanie młotka i pracę maszyn – praca najwyraźniej nie ustawała. Zapewne dla sąsiadów był to potworny hałas zakłócający ich ciszę, lecz dla mnie o dziwo było to jak muzyka. To pewnie przez świadomość, że wkrótce w tym miejscu swoją pieczę znajdą osoby, które dotychczas spały na ulicy. W końcu zaznają choć odrobinę szczęścia.
Weszłam do środka. Na starcie ujrzałam dwie osoby. Juan – sąsiad którego kojarzę, za pomocą głośnej maszyny skuwał wylewkę. Przez ten hałas prawdopodobnie nikt nie słyszał jak wchodziłam. Inny mężczyzna natomiast przyglądał się czekając z łopatą, aż będzie mógł załadować skute odłamki na taczki. Podeszłam do niego próbując się dowiedzieć, gdzie mam zanieść farbę. Po chwili męczenia się migami Juan wyłączył maszynę i w końcu mogłam normalnie mówić.
-Co jest siostro? – zapytał znajomy.
-Chciałam się tylko dowiedzieć gdzie mam zanieść farbę. Ksiądz Daniel mnie przysłał.
-A to trzeba było od razu tak jasno! – powiedział jego kolega. – Na drugie piętro. Schody są po lewej. – wskazał ręką po czym w budynku znowu rozległ się donośny huk maszyny. Podniosłam wiadro z farbą i pokierowałam się tam gdzie mi wskazali. Schody odnalazłam bez problemu. Wyszłam po nich i tym razem zauważyłam już dużo większą grupę ludzi. Przez panujący chaos ponownie nikt nie zwrócił na mnie uwagi. W tym wszystkim zauważyłam Diego pogrążonego w pracy. Nie słyszałam tego, ale wydawało mi się, że wygwizduje sobie jakąś melodie. Stał na drabinie i skuwał ścianę za pomocą młotka i dłuta. Był ubrany w robocze spornie, których szelki zwisały w dół. Na górze natomiast miał ubrany obcisły, czarny podkoszulek na ramiączkach. Było po nim widać, że jest zmęczony jednak zachowywał się jakby miał to robić wieczność w pełni sił. W pewnym momencie zszedł z drabiny i szybkim ruchem osiągnął podkoszulek ukazując swoją muskulaturę, natomiast bluzką wytarł spoconą twarz. Moje oczy zawisły jednak na jego klatce piersiowej. Byłam lekko zszokowana cała tą sytuacją. Nagle Diego spostrzegł mnie i zrobił zaskoczoną minę, a ja natychmiastowo się ocknęłam zdając sobie sprawę z tego co właśnie robiłam. Czym prędzej założył podkoszulek z powrotem przez głowę i podszedł do mnie.
-Clara, co ty tu robisz?
-Ja… no… farba… nieważne… cześć. – powiedziałam szybko, odwróciłam się z impetem i pobiegłam ku wyjściu. Gdy znalazłam się już na zewnątrz, stanęłam. Diego za mną na szczęście nie poszedł. Ale co ja znowu narobiłam?
-Clara, ale z ciebie idiotka. – powiedziałam na głos. Wtedy drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszło kilku mężczyzn. Prawdopodobnie oni skończyli już pracę na dziś. Aby uniknąć zbędnych kontaktów z ludźmi ruszyłam do klasztoru.

Po powrocie od razu skierowałam się do kaplicy. W środku powoli przybywało ludzi na mszę. Wiedziałam, że teraz się nie wyspowiadam, bo ksiądz Daniel jeszcze musiał coś załatwić przed nabożeństwem, a proboszcz był na rekolekcjach. Modliłam się więc w ciszy prosząc Boga o przebaczenie. Co mnie podkusiło? Nigdy nie patrzyłam na żadnego mężczyznę w ten sposób… zły sposób. W pewnym momencie zapragnęłam go. Rozejrzałam się w około. Ludzi wciąż przybywało. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy rozmyślam w kościele wśród ludzi mam wrażenie, że nad głową pojawia się dymek z każdą moją myślą. Czuję wstyd. Ogromny wstyd. Przypomniałam sobie zdanie z najważniejszej modlitwy. „I nie wódź nas na pokuszenie”. Co mi się do licha stało?! Przecież nigdy mnie nie podkusiło do czegoś takiego. W takim razie dlaczego teraz to wszystko się dzieje?! Po co to wszystko? Przecież zawsze byłam posłuszna Bogu!
Przeżegnałam się i szybkim krokiem wywędrowałam z kościoła. Czułam się obrażona na najwyższego. Niby wszystko dzieje się po coś… w takim razie po co? Gdzie jest cel tego wszystkiego? Jak na razie tylko czuję winę i wstyd.
Przypomniałam sobie wtedy o kluczu księdza. Miałam go zostawić zaraz po powrocie, ale wyszło jak zawsze. Wsadziłam dłoń do kieszeni i zastałam pustkę. Zgubiłam klucz! W panice od razu rozpoczęłam poszukiwania idąc tymi samymi drogami co wcześniej. Serce podskoczyło mi do gardła gdy okazało się, że nie znalazłam go w kaplicy, prawdopodobnie wypadł mi gdy biegłam! Nie mając wyboru ponownie udałam się do schroniska. Przez całą drogę patrzyłam na chodnik z nadzieją, że jednak zgubiłam go na ulicy. Niestety. Stałam już przed byłą kwiaciarnią, a po kluczu ani śladu. Dostałam paniki na myśl, że muszę wejść do środka i znowu spotkać się z Diego. Postanowiłam postać jeszcze chwilę by nastawić się na to psychicznie i ułożyć sobie w głowie co powiedzieć. Ku mojemu nieszczęściu, nic nie przygodziło mi do głowy. Pustka. Cisza. Jedynie warkot maszyn i stukanie młotka. I nagle głośniejszy od wszystkiego innego trzask. A właściwie to… strzał. 

***

Hej ho - tym razem bez opóźnień ani problemów :) Już jutro zakończenie roku szolnego, dlatego nie wiem też czy wyrobię się z rozdziałęm na następny tydzień (wiecie, deprecha - trudno się rozstać z klasą po 10 wspólnych latach). Mam nadzieję, że wśród czytelników też same paseczki na świadectwach będą, możecie się pochwalic w komentarzu haha! 
Pala

1 komentarz:

  1. Nie wiem co mam myśleć po przeczytaniu. Wiem!
    Dlaczego? Dlaczego przerwałaś w takim momencie?
    Już szykują się teorie spiskowe, strzał?
    Sam rozdział świetny 😊
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam
    Natalia
    W wolnej chwili zapraszam do mnie
    http://dielari-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń