Stałam na chodniku wlepiona w
Diego z zamkniętymi oczami. Bałam się je otworzyć w obawie, że wszystko się
okaże nieprawdą. Jednak czułam wszystko – fizycznie jak i uczuciowo.
W pewnym momencie jednak zaczęłam
tracić nadzieję na to, że to wszystko prawda. Jego usta odsunęły się od moich.
Uniosłam powieki i odetchnęłam.
Wciąż tu był.
-A to co było? – zapytał z lekkim
uśmiechem. W odpowiedzi powtórzyłam to co zrobiłam chwilę wcześniej. Tym razem
Diego objął mnie mocno w talii i już nie puścił.
-Przepraszam.
-Przestań mnie przepraszać. –
zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. – Szczególnie teraz.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Nawet nie
wyobrażasz sobie jak bardzo. – ucałował mnie w czoło i przytulił. – Wiesz co? Kiedyś mi się to nawet przyśniło,
ale nie myślałem, że kiedyś to się stanie.
-Głupi jesteś. – zaczęłam się
śmiać razem z nim.
-Wiec co teraz? – odsunął się
odrobinę ale wciąż utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. – Co z tym zrobimy?
-Nie mam pojęcia. Jestem tylko
pewna tego, że nie chcę tego zaprzepaścić. Nie chcę cie stracić…
Wybraliśmy się razem do szkoły. Diego
odzyskał pamięć, wiec postanowił od razu wrócić do zajęć. Dopóki nie
znaleźliśmy się w obrzeżach klasztoru, szliśmy blisko siebie, ciesząc się swoją
obecnością, lecz zachowując pewne granice. Lepiej nie wzbudzać kontrowersji.
Wchodząc do szkoły, jednak
sielanka została zburzona. Jakby dotychczas awantur było za dużo, czekała na
nas kolejna i z udziałem tych samych osób co zwykle. W Sali w której Diego
zwykle udzielał zajęć zgromadziła się grupka gapiów a w środku Joaquin, Roy i
Miguel.
-Mogę wiedzieć co tu się dzieje?
– krzyknął Diego rozdzielając chłopców, którzy byli gotowi w każdej chwili
wyskoczyć i pozabijać się nawzajem.
-Diego, co ty tu robisz? –
zapytał Joaco z ogniem w oczach. Miał rękę w gipsie, ale nawet nie wahał się
stanąć do bitwy. – Wróciła ci już pamięć?
-Nie zmieniaj teraz tematu! Nie
ma mnie przez kilka dni, a wy dalej drzecie koty? – zadając to pytanie, Diego
równocześnie potwierdził, że jego stan wrócił do normy. Spojrzałam na Miguela.
Nic nie mówił. Zrobił się spokojniejszy i… bladszy.
-A pamiętasz może coś przed tym
jak upadłeś z drabiny? – zapytał niepewnie.
-Przepraszam? A ty skąd wiesz, że
upadłem z drabiny? – nie odpowiedział. Chwycił leżący obok niego plecak i
uciekł jak miał to w zwyczaju. Przy wyjściu potrącił wchodzącą akurat Laurę.
-Co tu się dzieje!? Perrone!
Dominguez, co pan tu robi? – krzyczała zdezorientowana kobieta.
-Czy teraz mi ktokolwiek wierzy?!
– zapytał Joaquin. Zaczęła rozumieć o co chodzi. – Diego, to był on! On cię
postrzelił tego dnia! Słyszałem jak się tym komuś chwalił! On jest nienormalny!
– krzyczał chłopiec, próbując uzasadnić swoją tezę.
-Tyle mi wystarczy. –
odpowiedziała Laura już spokojniejszym głosem i wyszła z auli, prawdopodobnie
by znaleźć matkę przełożoną i zadecydować o dalszym losie Miguela.
-Laura, zaczekaj! – krzyknęłam za
nią ale mnie zignorowała. Przecież nie wiedziała nic. To byłą tylko opinia,
Miguelowi nic nie udowodniono.
-Clara! Znaczy… siostro… -
poprawił się Joaquin. – Przecież tu wszystko jest jasne. On jest takim samym
przestępcą jak jego ojciec! Powinien z nim siedzieć w pace i nie wychodzić!
-Zaraz… ojciec Miguela jest w
więzieniu? – zapytałam zaskoczona. Nie wiedziałam o tym wcześniej. Widząc miny
reszty grupy stwierdziłam, że oni też pierwszy raz o tym słyszeli. To by wiele
wyjaśniało.
Nie czekałam na odpowiedź.
Wyszłam z pośpiechem, pociągając za sobą Diego.
-Die… co z tym robimy?
-Nie wiem. Przecież… niby by to
pasowało, ale to wcale nie musi być prawda. Musimy znaleźć Laurę. Nie może go
wyrzucić. Miguelem osobiście zajmiemy się później, co myślisz? – przygryzłam
dolną wargę zastanawiając się. W końcu przyznałam mu rację i wyszliśmy ze
szkoły by porozmawiać z matką przełożoną, która równocześnie była dyrekcją
szkoły i tylko ona mogła podjąć decyzję o wydaleniu Miguela z instytutu.
W klasztorze jednak okazało się,
że jej nie ma. Ma dziś dyżur w szkole. Pierwszy raz w życiu miałam ochotę
przekląć, ale przygryzłam się w język. Jak mogłam zapomnieć? Laura już pewnie
zdążyła ja przekonać, że Miguel jest niebezpiecznym kryminalistą, którego
należy przetrzymywać w poprawczaku. Nie zdziwiłabym się gdyby od razu
zadzwoniła po policję. Do moich oczu zaczęła napływać łzy ale na szczęście
miałam przy sobie Diego, który od razu mnie przytulił i pocieszył. Na czułości
niestety nie było czasu. Jak najszybciej wróciliśmy do szkoły. W gabinecie jej
nie było. Zostało już tylko jedno miejsce.
Wpadłam do pokoju
nauczycielskiego z takim hukiem, jakby co najmniej kończył się świat. Wszyscy
spojrzeli na mnie z przerażeniem. Nie myliłam się. Była tu matka przełożona jak
i Laura.
-Co się stało?! – wrzasnął
Salvetti. - Zejdę na zawał! Proszę tak więcej nie robić! Muszę wyżywić żonę,
piętkę dzieci, teściową i psa! I co z
nimi będzie, jak umrę ze strachu!? – oburzony chwycił neseser i ruszył ku
wyjściu.
-Nigdzie pan nie idzie! –
zablokowałam mu drogę. – Nie możecie wyrzucić Miguela ze szkoły!
-Za późno Alonso. Decyzja
zapadła. – odpowiedziała mi Laura z pełnią neutralności w głosie, lecz i tak
wyczułam satysfakcję w jej głosie.
-Nie, nie, nie! Przecież nie macie
żadnych dowodów na to, że to był on!
-To bez znaczenia! Wezwałam już
policję, już sam konflikt z prawem powinien wystarczyć, by pozbyć się go z tej
szkoły. Z resztą to nie pierwsza jego akcja, przecież wiesz! Już trzeci rok się
z nim męczymy, ale miarka się przebrała! Jeszcze gdyby żałował, próbował się
poprawić, cokolwiek… ale nie. Jego rodzicom też chyba nie zależy, żadne z nich
nigdy się pojawiło, mimo wielokrotnych wezwań!
-Wiec teraz zadam ci pytanie. –
powiedziałam już z większym spokojem. – Ile o nim wiesz? Ile wiesz o
którymkolwiek uczniu tej szkoły? Obstawiam, że niewiele. Wiesz, że ojciec
Miguela jest w więzieniu od wielu miesięcy? – wszyscy zamilkli. – Aaa… nie
wiedziałaś? Ja też nie. Dowiedziałam się przed chwilą. I się dziwisz, czemu
nikt nigdy nie przychodził, no proszę, masz odpowiedź. Dobrze, chłopak się
pomylił, wiele razy ale my, jako osoby dorosłe też to robimy. To ludzka rzecz,
ale ja nie uważam, że on jest zły. Wręcz przeciwnie.
-Zgadzam się. – wtrącił stojący
za mną Diego. – Może jestem tu nowy i nic nie wiem, ale właśnie dlatego,
przychodząc z zewnątrz widzę rzeczy, których wy nie widzicie. Miguel
rzeczywiście ma swoje problemy i niekoniecznie przyzwoite akcje, ale ja w nim
widzę również tą drugą stronę. On na moich zajęciach się otwierał. Często
zaciskając zęby ale to robił. I nawet jeżeli to on by mnie postrzelił, ja chcę
mieć pewność, że to był on i wiedzieć dlaczego! Jaki był jego powód!
-Te dzieciaki nas potrzebują…
wszyscy… nawet jeśli temu zaprzeczają i kłócą się z rzeczywistością, dla
niektórych może jesteśmy jedynym wsparciem. Dlaczego by to burzyć wyciągając
pochopne wnioski? Matko… czy nie tego nauczył nas Jezus? Rzucajćc jego słowami
o ścianę co pokazujemy> świetny przykład.
-To brzmi naprawdę… poruszająco,
ale nie możemy już cofnąć decyzji… - wtrąciła Laura.
-Sobrado. – wtrąciła profesor
Nelida, która dotychczas przysłuchiwała się nam w spokoju. – Jeżeli to panią
poruszyło, proszę śmiało płakać… ale niech pani zamknie łaskawie buzię.
-Ja nie mam nic więcej do
powiedzenia. Przepraszam… - powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju
nauczycielskie, zostawiając wszystkich. Zatrzymałam się przed szkołą usiadłam
na schodach. Z nerwów rozbolała mnie trochę głowa. Ściągnęłam swoje nakrycie
głowy i zaczęłam je miąć w rękach, nie zważając na to, że ktokolwiek mógł mnie
teraz zobaczyć. Nie płakałam. Miałam dosyć ciągłego opłakiwania problemów.
Wkrótce obok mnie pojawili się
uczniowie z grupy, która uczęszcza na zajęcia Diego. Rozsiedli się obok mnie
zachowując kompletną powagę. Na początku nikt nic nie mówił. Ja mimo zdziwienia
też nic nie mówiłam, tylko siedziałam wpatrując się w chodnik. Dopiero po
chwili Bruno postanowił przerwać ciszę.
-Wywalą go, prawda?
Przytaknęłam. Nie miałam siły na
mówienie.
-Ale… ja nie wierzę, że on mógłby
to zrobić. – dodała Zaida. – Znam go dobrze, jesteśmy z tej samej dzielnicy.
Gwarantuję, ze on jest wszystkim, ale nie przestępcą… na pewno nie takim za
jakiego go uważają.
-Zrobiłam co mogłam. –
zdecydowałam się przemówić. – Nie jestem tu żadnym autorytetem. Jedyne co
mogłam dać od siebie to opinia. Niestety inni nie chcą jej zaakceptować, więc
nie mogę zrobić już nic więcej.
I znowu cisza. Nikt nie chciał
mówić. Najwyraźniej miałam rację. Miguel wcale nie był jedynie zwykłym, problematycznym
nastolatkiem. Mimo swoich zachowań i konfliktów, tej grupie zależało na swoim
koledze. Był ich przyjacielem, a teraz uciekł i nikt nie wie gdzie.
Chwilę później pojawił się wśród
nas Diego. Usiadł obok mnie i objął mnie tak, że mogłam się oprzeć o jego
ramię. Szybko się opamiętałam, przypominając sobie, że nie jesteśmy sami.
Hiszpan westchnął.
-Rozmawiałem z nauczycielami… -
zaczął spokojnie z wcale nie entuzjastycznym tonem. – Matka przełożona zgodziła
się nie wyrzucać Miguela ze szkoły.
Gwałtownie podniosłam wzrok i
spojrzałam na niego. Reszta zrobiła to samo. Gdyby nie oni, pewnie rzuciłabym
mu się w ramiona.
-I mówisz to z takim spokojem?!
Diego, jesteś geniuszem! – nie wiedziałam co z sobą zrobić z radości. Dzieciaki
zaczęli śpiewać „Ole, Ole, Diego, Diego!”, ale on zaczął ich uciszać, wciąż z
poważną miną.
-Po pierwsze, to tylko dzięki
tobie zmieniła zdanie. Po drugie, jest też i zła wiadomość. Przed sekundą
zadzwonili z policji… złapali Miguela.
***
Dobra, zacznijmy od tego, że chyba jeszcze nigdy nie napisałam tak złego rozdziały, masakra hahah wszystko jest niesamowicie naciągane, ale czuję dług wobez was - rozdziału nie było już długo przez mój brak czasu jak i weny. Myślę, że kolejnego rozdziału nie będę pisać znowu 2 miesiące ale żadnej dokładnej daty też ustalać nie będę bo i ja wiem i wy wiecie, że tego nie dotrzymam. Perfekcyjna nie jestem, ale to jest to czym jestem, co zrobić.
Dziękuję wszystkim, którzy mimo mojej inkompetencji i tak czekali. Besazo!
Pala